Dlaczego Boeing strajkuje ?

W poprzedni piątek (20 września) rozpoczął się strajk w zakładach produkcyjnych koncernu lotniczego Boeing. Nie był zaskoczeniem, bo członkowie związku zawodowego International Association of Machinists (IAM) już wcześniej zagłosowali za jego przeprowadzeniem. Strajk ma jednak ogromną skalę, bo bierze w nim udział 33 tysiące pracowników zakładów w stanach Waszyngton i Oregon. Oznacza to przerwanie produkcji takich samolotów jak Boeing 777 i 767, a także najlepiej sprzedającego się modelu 737 MAX.

Powodem strajku są oczywiście pieniądze. Koszty życia na Zachodnim Wybrzeżu poszły w ostatnich latach w górę wyjątkowo mocno. W nowej umowie negocjowanej właśnie z pracodawcą, związek zawodowy żąda aż 40-procentowej podwyżki. Boeing zgodził się wstępnie na 25% podwyżki w ciągu czterech lat, a potem podniósł ofertę do 30%, w tym na podwyżkę o 12% natychmiast. Ale pracownikom chodzi nie tylko o poziom zarobków.

Najtrudniejszym elementem negocjacji jest kwestia emerytur. Poprzednia umowa, zawarta 10 lat temu w 2014 roku, zawierała zakończenie gwarantowania pracownikom emerytur (pension). Zamiast tego, wprowadzono znacznie popularniejszy dziś wśród pracodawców plan emerytalny 401(k). Związek zawodowy nie chciał się wtedy zgodzić na taką zmianę, ale Boeing groził, że produkcję nowego modelu 777X umieści w innym stanie, w fabryce, gdzie nie ma związków zawodowych.

Różnica pomiędzy gwarancją emerytury, a planem 401(k) jest znacząca. W pierwszym przypadku, pracodawca zobowiązuje się, że pracownik po przejściu na emeryturę będzie od niego otrzymywał co miesiąc ustaloną kwotę do końca życia. Pieniądze zbierane na ten cel, pracodawca zwykle inwestuje w giełdowe akcje. W czasach, gdy giełda idzie w górę, nie ma problemu z wypłatą emerytur. Ale w razie krachu na giełdzie, pracodawca musi dopłacać do emerytur z bieżących dochodów.

W przypadku 401(k) ryzyko związane z giełdą przenoszone jest z pracodawcy na pracownika. To on sam decyduje, jak inwestować pieniądze i kiedy je wypłacić. Pracodawca jedynie oferuje wpłaty na plan 401(k), zwykle dając drugie tyle, co wpłaca sam pracownik. W chwili przejścia pracownika na emeryturę, pracodawca nie musi się już o niego martwić.

Strajk w zakładach Boeing przyniesie straty finansowe, ale też opóźni produkcję samolotów.


Gwarantowana emerytura jest więc znacznie bezpieczniejsza dla pracownika. Nawet jeżeli firma, w której pracował zbankrutuje, będzie otrzymywał obiecane pieniądze. Wypłaca je Pension Benefit Guaranty Corp., instytucja ubezpieczająca takie emerytury (na podobnej zasadzie, jak Federal Deposit Insurance Corp. - FDIC - ubezpiecza nasze depozyty bankowe do 250 tysięcy dolarów).

Pracownicy Boeinga chcą teraz powrotu do gwarantowania im emerytury, które to świadczenie utracili w 2014 roku. To głównie z tego powodu aż 95% z nich głosowało za strajkiem, który będzie bolesny dla wszystkich stron. Pracownicy przestaną otrzymywać wypłaty, co dla osób spłacających kredyty oznacza ogromne ryzyko. Związek IAM będzie strajkującym wypłacał pieniądze z własnych rezerw, ale będzie to tylko 250 dolarów tygodniowo.

W związku ze wstrzymaniem produkcji, straty będzie miał cały koncern. Ekonomiści oceniają, że tylko przez pierwszy tydzień wyniosą około 100 milionów dolarów. Złożą się na to nie tylko opóźnienia w budowie samolotów czy utracone zarobki pracowników. Stracą też firmy, które są podwykonawcami Boeinga lub świadczą mu różne usługi. Strajk odbija się też na cenie akcji Boeinga, co zdaniem analityków spowoduje straty inwestorów w wysokości 440 mln dolarów. Paradoksalnie, wśród inwestorów są też najróżniejsze fundusze emerytalne ludzi w całych Stanach Zjednoczonych.

Boeing zaproponował większe wpłaty dla pracowników na plan 401(k) zamiast powrotu do emerytury gwarantowanej. Związkowcy nie chcą się na to zgodzić, choć wpłaty miałyby być wyższe o nawet 10.800 dolarów rocznie na pracownika. Nie mogą jednak raczej liczyć na spełnienie ich żądań. Amerykańskie koncerny coraz częściej przechodzą na plany 401(k), a gdy to już zrobią, praktycznie nigdy nie wracają do emerytury gwarantowanej.

W dzisiejszej szybko zmieniającej się gospodarce stałe emerytury są uznawane za zbyt ryzykowne i nieprzewidywalne obciążenie biznesu. Stosowanie ich doprowadziło praktycznie do zapaści amerykańskiego przemysłu motoryzacyjnego, będącego kiedyś potęgą na skalę światową. Trzy wielkie koncerny z Detroit - General Motors, Chrysler i Ford - po kilku świetnych dekadach, pozostały z ogromnym obciążeniem wypłacania dużych emerytur dla dawnych pracowników. W efekcie, w latach 80-tych i 90-tych ubiegłego wieku nie były już w stanie konkurować z markami azjatyckimi, które otwierały fabryki także w USA.

Od tamtego okresu nastąpiły duże zmiany w podejściu do świadczeń emerytalnych. Zaledwie 8% amerykańskich pracowników ma dzisiaj oferowane świadczenie w postaci emerytury gwarantowanej. To pięć razy mniej niż w 1980 roku, gdy miało je 39% pracowników. Obecnie jednym z niewielu sektorów, gdzie można liczyć na gwarantowaną emeryturę, jest administracja państwowa. Aż 80% jej pracowników rządowych ma dostęp do takiego świadczenia.

Natomiast plan 401(k) stał się najpopularniejszym planem emerytalnym oferowanym przez pracodawcę. Ma do niego dostęp aż 50% amerykańskich pracowników, w tym także niemal wszyscy, którzy mają też emeryturę gwarantowaną. Pracownicy Boeinga muszą się przygotować na to, że pozostaną przy planie 401(k). Ale być może wynegocjują jeszcze większe dopłaty do niego, oferowane przez koncern.

Możesz podzielić się tą treścią ze znajomymi!