Dolar po 4 złote i inne wiadomości giełdowe

Ubiegły tydzień rozpoczął się dla złotówki całkiem nieźle. Nastroje na rynku uspokoiły się na tyle, że złoty znów znalazł się na celowniku kupujących. Po bardzo emocjonującym minionym tygodniu - gdy Rada Polityki Pieniężnej nieoczekiwanie zdecydowała się na większą od przewidywań podwyżkę stóp procentowych, fundując spore wahania notowaniom złotego - krajowa waluta wróciła do łask inwestorów.

Ale w środę pojawił się w Stanach Zjednoczonych odczyt współczynika Consumer Price Index (CPI). Inflacja okazała się dużo wyższa od oczekiwanej i pojawiła się z nową cyferką przed przecinkiem - w październiku wynosiła 6,2%. Inwestorzy przewidują w związku z tym, że amerykański bank centralny FED może podnieść stopy procentowe już w lipcu 2022 roku. A to oznacza z kolei, że kapitał wraca do Ameryki, co winduje wycenę dolara do niewidzianych od czasu zeszłorocznej pandemii poziomów.

Dlatego w środę po południu złotówka zaczęła gwałtowanie tracić do dolara. Polski bank centralny NBP wyznaczył średni kurs na czwartek jeszcze na poziomie 3,97 zł, ale to były tylko pobożne życzenia. Bo już w środę po południu na giełdzie walutowej dolar przebił barierę 4 zł. To najwyższy poziom od maja 2020 roku. A w czwartek zdrożał jeszcze bardziej i do północy czasu polskiego utrzymywał się powyżej poziomu 4,04 zł.

Złoty i tak był już słaby i to pomimo podwyżek stóp procentowych w Polsce. Zdaniem rynku, reakcje NBP mogą być niewystarczające oraz mocno spóźnione. Problemem złotówki jest również spór Polski z Unią Europejską i niepewność związana z Krajowym Planem Odbudowy.

Giełda w Nowym Jorku oczywiście zauważyła wysoką inflację w USA, tym bardziej, że już we wrześniu wydawała się wysoka - wynosiła 5,4%. Takiej inflacji Stany Zjednoczone nie widziały od początku lat 90-tych ubiegłego wieku, a więc od trzech dekad. Ekonomiści spodziewali się, że CPI wzrośnie, ale przeciętnie zakładali, że do 5,8%. Rzeczywisty odczyt przekroczył więc szacunki aż o 0,4 pkt procentowego.

Wyraźnie przyspieszyła też tzw. inflacja bazowa, nie obejmująca cen energii i żywności. Wyniosła w październiku 4,6% rok do roku, po 4,0%. we wrześniu. To z kolei poziom najwyższy od lipca 1991 r.

Za 1 dolara dostaniemy 4 złotówki.


Charakter inflacji w USA, podobnie jak w innych krajach, wciąż pozwala oczekiwać, że będzie to zjawisko przejściowe. W górę pchają ją m.in. rosnące ceny surowców, w tym energetycznych, a także konsekwencje pandemicznych zmian w strukturze popytu konsumpcyjnego. Inflację bazową podbijają na przykład rosnące szybko ceny samochodów używanych.

Ekonomiści dostrzegają jednak coraz więcej czynników, które mogą podwyższoną inflację utrwalać. To m.in. rosnące ceny nieruchomości, koszty mieszkania i ceny najmu, które mogą spowodować, że inflacja na takim dużym poziomie wcale nie będzie tymczasowa.

Wzrost cen szybko może wymknąć się spod jakiejkolwiek kontroli. Najlepiej widać to po zmienności ceny złota. Przełamany został opór na poziomie 1833 dolarów za uncję, który nie mógł być przełamany od czerwca. To efekt obaw o długoterminową inflację oraz braku większych działań ze strony FED.

Bo na ten moment może wydawać się, że bank centralny Stanów Zjednoczonych robi za mało i można oczekiwać więcej gwałtownych ruchów w przyszłości. Taki scenariusz nie jest zbyt dobry dla giełdy, choć z drugiej strony sezon wyników na Wall Street pozostaje mocny, a inne dane z gospodarki sugerują, że mamy do czynienia z dalszym ożywieniem.

Uwaga inwestorów na Wall Street jest przykuta obecnie do dwóch tematów. Pierwszy z nich to oczywiście inflacja. A drugi to silna wyprzedaż akcji Tesli. W ciągu dwóch dni spółka straciła najwięcej od 14 miesięcy. Zjazd notowań Tesli poprzedził burzliwy weekend, kiedy Musk zapytał na Twitterze, czy ma spieniężyć 10% swojego pakietu walorów Tesli. Większość z 3,5 miliona osób, które odpowiedziały (Musk ma 63 mln osób obserwujących jego konto) uznała, że to dobry pomysł. Pojawiła się też informacja o sprzedaży akcji Tesli przez Kimbala, brata Elona Muska. We wtorek inwestor Michael Burry, który zyskał rozgłos dzięki filmowi "The Big Short" zasugerował, że Musk może potrzebować pieniędzy na spłatę swoich długów.

Spadek cen akcji spowodował, że założyciel Tesli w ciągu dwóch sesji stracił 50 miliardów dolarów. To największa dwudniowa strata w historii rankingu miliarderów Bloomberg Billionaires Index. Zaledwie dwa tygodnie temu pisaliśmy o rekordzie w drugą stronę. Majątek Elona Muska w ciągu jednego dnia wzrósł wtedy o 36,2 miliardy dolarów.

Poprzedni rekord strat ustanowiony został natomiast dwa lata temu. Po rozwodzie z MacKenzie Scott majątek Jeffa Bezosa, założyciela Amazona, w trakcie jednej sesji skurczył się o 36 miliardów dolarów.

Mimo poniesionych strat Elon Musk wciąż jest liderem rankingu Bloomberg Billionaires Index, wyprzedzając Bezosa o 83 miliardy dolarów. Od początku tego roku fortuna założyciela Tesli wzrosła o 70 procent.

Dzisiejsza ciekawostka z Polski dotyczy amerykańskiego giganta. Jeden z największych na świecie producentów procesorów, firma Intel kupiła polską firmę RemoteMyApp. To spółka ze Szczecina, założona w 2014 roku, która stworzyła platformę do streamingu gier.

Intel przejął udziały m.in. od wcześniejszych inwestorów - funduszy Tar Heel Capital Pathfinder (THCP), MCI i Polskiego Funduszu Rozwoju. Choć strony nie ujawniają wartości transakcji, to z uwagi na renomę Intela jest to jedna z najistotniejszych akwizycji w polskiej branży startupów od 2013 r., gdy Amazon wchłonął spółkę tworzącą syntezator mowy Ivona. Jak podkreśla Tomasz Czechowicz, prezes MCI, RemoteMyApp jako część światowej grupy, będzie mieć większe szanse na dynamiczny rozwój.

W efekcie akwizycji Intel wejdzie na rynek strumieniowania gier wideo w chmurze, zdobywając od razu znaczących klientów - z rozwiązań polskiego startupu korzysta np. Deutsche Telekom.

Możesz podzielić się tą treścią ze znajomymi!