Administracja prezydenta Bidena zapowiedziała zmianę w etykietach na mięsie, drobiu i jajkach. Z decyzji cieszą się amerykańscy farmerzy, którzy są producentami tej żywności. Od dawna lobbowali w Waszyngtonie na rzecz zmiany przepisów dotyczących opisywania produktów krajem ich pochodzenia.
Departament Rolnictwa już w ubiegłym roku obiecał zająć się tą sprawą. Przeprowadził badanie wśród konsumentów, jak rozumieją napis na etykiecie mięsa, drobiu i jajek "Made in USA" lub "Product of USA". Okazało się, że większość badanych uznało, iż zwierzęta, z których produkty pochodzą, były hodowane w Stanach Zjednoczonych.
Takie rozumienie tych napisów wydaje się jak najbardziej naturalne, ale nie jest zgodne z rzeczywistością. Obecne przepisy pozwalają na oznakowanie żywności takimi napisami, jeżeli tylko była ona przetwarzana w USA. Zwierzęta mogą być natomiast hodowane poza granicami kraju.
Nowe przepisy mają być bardziej rygorystyczne i jednocześnie bardziej intuicyjne. Napis "Made in USA" będzie mógł być umieszczany na mięsie, drobiu i jajkach tylko wtedy, gdy zwierzęta urodziły się na amerykańskiej ziemi i były na niej wyhodowane.
Napis "Made in USA" powinien być umieszczany tylko na produktach, które rzeczywiście są w pełni amerykańskie.
Informacja na etykiecie, z jakiego kraju pochodzi żywność, pozostanie jednak nieobowiązkowa. Stany Zjednoczone wprowadziły nakaz umieszczania takiej informacji już w 2009 roku. Jednak Meksyk i Kanada zaskarżyły przepis, jako szkodzący handlowi. Światowa Organizacja Handlu uznała skargę i w 2015 roku zablokowała przepis.
Obecnie można się jednak spodziewać, że każdy amerykański producent pochwali się na etykiecie informacją "Made in USA". Brak informacji o kraju pochodzenia będzie praktycznie równoznaczny z zagranicznym pochodzeniem żywności.