W czasach ekonomicznie niepewnych zwiększonym zainteresowaniem cieszą się tzw. sklepy jednodolarowe. Nazwa ta ukształtowała się w czasach, gdy wszystkie towary w nich sprzedawane miały cenę 1 dolara. Dziś, ze względu na inflację, wiele produktów kosztuje tam już więcej, ale wciąż są to sklepy, których model biznesowy opiera się na sprzedawaniu najtańszych rzeczy albo przynajmniej tak wycenionych.
O tym, że Amerykanie czują się coraz niepewniej pod względem finansowym, świadczy zwiększony ruch w takich sklepach. Sieć sklepów Dollar General podała, że w pierwszym kwartale bieżącego roku, sprzedaż wzrosła o 3,4%, w stosunku do sprzedaży mierzonej w tych samych sklepach. Zastrzeżenie, że chodzi o te same sklepy jest istotna, bo pokazuje, że sprzedaż nie wzrosła z powodu zwiększenia ilości sklepów czy z innych powodów. Pokazuje natomiast, że w konkretnych sklepach przybyło klientów.
Również sieć Dollar Tree podała w raporcie dla swoich akcjonariuszy, że sprzedaż w tych samych sklepach wzrosła w pierwszym kwartale. Tutaj wzrost wyniósł nawet 5,4%. A co najciekawsze, obydwie sieci podają, że przybyło im klientów o zarobkach średnich i wysokich, tzn. przekraczających 100 tysięcy dolarów rocznie. To oznacza, że nawet bogatsi Amerykanie czują finansową presję i szukają oszczędności w sklepach jednodolarowych.
Podobne zjawisko zauważono w okresie pandemii Covid-19. Największa od 40 lat inflacja w USA w 2022 roku, sprowadziła do tego typu sklepów wielu nowych klientów. Zwiększone zyski wywołały też zainteresowanie inwestorów, którzy na giełdzie wykupyali akcje sieci takich sklepów. Dollar Tree zanotował wówczas rekordową cenę akcji w kwietniu 2022 roku, a Dollar General pobił rekord w listopadzie.
Obecnie ceny akcji tych sieci znowu poszły gwałtownie w górę. Od początku roku, akcje Dollar Tree zdrożały o 33%, a Dollar General aż o 48%. Zyskał także nieco Walmart, tradycyjnie walczący najniższymi cenami. Wzrost nie jest już tak spektakularny, ale jednak wyższy od innych spółek giełdowych. Jego akcje wzrosły o 6,5%, tymczasem indeks giełdowy S&P 500, odwzorowujący ceny 500 największych spółek notowanych na Wall Street, wzrósł w tym czasie tylko o 4,4%.
Należy jednak zauważyć, że sytuacja tanich sklepów jest dzisiaj inna niż w czasie pandemii. Giełdowe zwyżki były ogromne, ale mimo to widać wstrzemięźliwość inwestorów. Bo zarówno Dollar General, jak i Dollar Tree są wciąż wyceniane na giełdzie ponad 20% niżej niż jeszcze przed rokiem. Powodem jest ich duże uzależnienie od importu, na który nakładane są obecnie cła. A to oznacza dla sklepów wyższe koszty.
Dollar Tree ocenia, że zyski tej sieci w kończącym się drugim kwartale spadły aż o 50%. To dlatego, że 41%-43% wartości sprzedaży detalicznej pochodzi ze sprzedaży towarów importowanych. I są to towary importowane głównie z Chin, na które administracja prezydenta Donalda Trumpa nakłada największe cła.
Sieć Dollar General jest w mniejszym stopniu zagrożona cłami, gdyż 80% jej obrotów pochodzi ze sprzedaży produktów żywnościowych. Są to głównie towary z długim okresem ważności, jak zupy w puszkach albo czipsy, produkowane często w USA. Ale Dollar General ma także towary importowane. Prawie 10% z nich importuje bezpośrednio, z czego dwie trzecie pochodzi z Chin. Do tego dochodzi 10%-18% towarów importowanych pośrednio. Jeżeli cła zostaną utrzymane, wszystkie towary z zagranicy będą drożeć. A sklepy z cenami 1 dolara mogą stać się przeszłością.