1 cent nie zniknie

Stany Zjednoczone oficjalnie przestały produkować 1-centówkę, monetę nazywaną potocznie penny. Tak naprawdę produkcję tych monet rozpoczęto ograniczać już latem, co spowodowało braki w niektórych sklepach. Organizacje handlowców narzekały na ten problem, chociaż od lat same domagały się zaprzestania używania najmniejszej monety. Teraz jednak zwracają uwagę, że wszystko odbyło się bez wprowadzenia przepisów, co zrobić z cenami, które często mają końcówkę 99 lub 98 centów i jeżeli nie są objęte sales tax wymagają wydania pojedynczych centów. Sprzedawcy domagają się od Kongresu uregulowania tej sprawy prawnie, aby klienci nie zgłaszali pretensji, że są "oszukiwani".

Ostatnie centy wyprodukowano 12 listopada w mennicy w Filadelfii. Klawisz do uruchomienia ich produkcji przycisnął skarbnik USA Brandon Beach. Ostatnie monety będą wystawione na aukcję. Eksperci zniechęcają jednak do zachowania większej ilości "zwykłych" 1-centówek, gdyż nie nabiorą one większej wartości w przewidywalnej przyszłości. W obiegu jest około 300 miliardów tych monet!

Największą wartość mają monety wyprodukowane przed 1982 rokiem. Ale głównie dlatego, że były wykonane z miedzi, która jest obecnie stosunkowo drogim metalem. Za takie 1-centówki płaci się 3-4 centy, ale należy ostrzec, że przetapianie ich na miedź jest nielegalne. Nie można też wywozić tych monet w większej ilości za granicę (gdzie mogłyby być przetapiane).

Monety te mogą być jednak cenione przez sklepy, które będą chciały radzić sobie z dokładnym wydawaniem reszty. Niektóre sieci sklepów lub punktów usługowych zapowiedziały natomiast zaokrąglanie cen do najbliższej wielokrotności 5 centów. Co ciekawe, są to głównie sieci z południa kraju, jak na przykład mające siedziby w Georgii: Auntie Anne's, Cinnabon, Jamba, Carvel. 1-centówki wciąż jednak pozostają całkowicie legalnym środkiem płatniczym. Będą więc przyjmowane nie tylko w sklepach, ale także w bankach i zapewne w wielu maszynach zamieniających monety na odpowiedniej wartości banknoty.

Pennies - czyli 1-centówki - pozostaną w obiegu zapewne jeszcze przez wiele lat. Będą jednak coraz rzadziej używane, bo też i coraz rzadziej spotykane. Nic nie zmieni się natomiast w transakcjach elektronicznych. Chyba że Kongres rzeczywiście wymusi zaokrąglanie cen, na co na razie się nie zanosi.

1-centówki pozostają legalnym środkiem płatniczym i nie znikną z obiegu. Ale będzie je coraz trudniej znaleźć.


Przykład innych krajów pokazuje, że brak monet nie będzie problemem. Kanada przestała produkować swoje monety 1-centowe już w 2012 roku. Australia zrobiła to w zamierzchłym 1990 roku, a Nowa Zelandia nawet w 1987 roku! W dodatku obydwa kraje na antypodach, po 2-3 latach wycofały te monety z obiegu. W 2006 roku Nowa Zelandia wycofała też monety 5-centowe.

Od tego samego 2006 roku Stany Zjednoczone traciły na produkowaniu zarówno 1-centówek, jak i 5-centówek. I to właśnie koszt ich wytwarzania skłania do rezygnacji z ich produkcji. Koszty stały też za zaprzestaniem używania miedzi do wytwarzania 1-centówek w 1982 roku. Obecnie monety te zawierają zaledwie 2,5% miedzi, którą pokryty jest cynk, tworzący resztę monety. Ale i tak każda 1-centówka kosztuje USA prawie 5 centów. Dlatego skarbnik Brandon Beach ucieszył się z zakończenia produkcji najmniejszych monet, mówiąc: "Zaoszczędzimy podatnikom 56 mln dolarów".

Jeżeli jednak oszczędności mają być wyznacznikiem produkcji monet, to tym bardziej należy skończyć z monetą 5-centową. Nazywana potocznie nickel, tak naprawdę zawiera tylko 25% niklu, a aż 75% drogiej miedzi. A ceny obydwu metali w ciągu minionej dekady wzrosły dwukrotnie. W efekcie, jej wyprodukowanie kosztuje dziś aż 14 centów. A więc strata na niej jest dwa razy większa niż na 1-centówce. Większe monety są już opłacalne. 10-centówka (nazywana dime) kosztuje w produkcji 6 centów, a ćwierćdolarówka (quarter) 15 centów.

Wycofanie monety z obiegu ma też swoje koszty. Analiza przeprowadzona przez Federal Reserve Bank wykazała, że zaokrąglanie cen po wycofaniu 1-centówki będzie kosztować amerykańskich klientów 6 milionów dolarów. W przypadku 5-centówki byłby to koszt już 56 milionów. Po rozłożeniu jednak tego na 133 miliony amerykańskich gospodarstw oznacza koszt zaledwie 42 centów.

Żegnając się z 1-centówką warto wiedzieć, że została wprowadzona w 1793 roku. Przetrwała więc aż 232 lata. Jej ojcem był pierwszy sekretarz skarbu USA Alexander Hamilton, który został uhonorowany znacznie wyższym nominałem. Jego wizerunek znajduje się na banknocie 10-dolarowym. Na pierwszej 1-centówce pokazana była natomiast Lady Liberty czyli Statua Wolności. W 1909 roku zastąpił ją - już do końca - prezydent Abraham Lincoln, zastrzelony w 1865 roku, na początku swojej drugiej kadencji.

W chwili wprowadzenia monety, za penny można było kupić ciastko albo świeczkę. Pomimo stopniowej utraty wartości, utrwaliła się jako symbol oszczędności, czego przykładem jest powiedzenie "A penny saved is a penny earned" (cent zaoszczędzony to cent zarobiony). Jest też używana w wielu innych powiedzeniach - "a penny for your thoughts," "worth every penny", "two cents in", "in for a penny", "dropping a penny". Nawet w języku polskim używa się czasem "złamanego centa" zamiast "złamanego grosza".

Mówiąc o złamanym cencie, warto przypomnieć, że pierwszą monetą w USA wycofaną z obiegu był właśnie "złamany cent". Chodzi o monetę o wartości nominalnej pół centa, najmniejszej w historii USA. Przestano jej używać już w 1857 roku. Dzisiaj takie monety potrafią być warte tysiące dolarów.

Jednocentówka jest dziś nie tylko symbolem oszczędzania. Znaleziona i podniesiona z ziemi ma przynosić szczęście. Po zaprzestaniu jej produkcji, coraz trudniej będzie to szczęście znaleźć.

Możesz podzielić się tą treścią ze znajomymi!