Jakość, a nie ilość

Skin minimalism to trend, który od kilku lat podbija światową kosmetologię. Pośrednio łączy się z nim inny nurt, znany jako "make-up no make-up. Ale czy to po prostu kolejna sezonowa moda, czy raczej przełom w podejściu do dbania o skórę?

Dzięki internetowi, a szczególnie YouTube, nastąpił boom rozwojowy dla marek kosmetycznych. Influencerki makijażowe zdobywały popularność dzięki instrukcjom wykonania idealnego makijażu, zachęcając przy tym do zakupu kolejnych paletek cieni i podkładów. Kobiety na całym świecie zauroczyły się kolejnymi liniami produktów kosmetycznych, rozszerzając swoją kolekcję kosmetyków o kolejne kremy, toniki, maseczki czy peelingi kwasowe. Do granic możliwości rozrosły się ilości codziennych zabiegów stosowanych w domu. Można się w tym wszystkim łatwo pogubić.

Założenia skin minimalismu są proste, a należy rozumieć je dwuaspektowo. Idea sprowadza się nie tylko do ograniczania ilości produktów stosowanych do codziennej pielęgnacji, lecz również do dbałości o środowisko i zmniejszania jego zanieczyszczenia poprzez minimalizowanie liczby opakowań po zużywanych produktach. Założenia tego nurtu opierają się zatem na dbaniu o zdrowie i kondycję skóry, przy jednoczesnej trosce o środowisko. Mamy być świadomymi konsumentkami. Nie dajmy sobie wmówić, że nasza skóra ma być idealnie gładka, jak u 20-latki, reklamującej dany kosmetyk.

Warto zaznaczyć, że skin minimalism nie oznacza wcale zredukowania zawartości kosmetyczki do jednego produktu, który miałby służyć do pielęgnacji całego ciała i twarzy. W dzisiejszych czasach byłoby to praktycznie niewykonalne. Zwłaszcza jeśli ktoś ma problemy ze skórą i boryka się z powodującymi dyskomfort przebarwieniami, trądzikiem, suchością skóry czy atopią. Poradzenie sobie z tymi wszystkimi dolegliwościami za pomocą jednego produktu nie byłoby możliwe.

Ważne jednak, aby podjąć próbę ograniczenia się do kilku najważniejszych produktów, ale wysokiej jakości i dobranych do potrzeb skóry. Kosmetolodzy, którzy są zwolennikami skin minimalismu, doradzają ograniczenie produktów stosowanych podczas codziennej pielęgnacji do trzech, czterech. Należy słuchać swojej skóry, obserwować, czego potrzebuje najbardziej. Należy wprowadzać kolejne kosmetyki powoli i z uwagą. Należy być cierpliwym. Aby zauważyć długotrwałe efekty danej pielęgnacji, często potrzeba co najmniej kilku tygodni. Porzucając co chwila daną kurację, pozbawiamy się szansy na zobaczenie pozytywnych efektów.

O sukcesie decydują produkty dobrej jakości. Dąży się do tego, aby kilka kosmetyków zapewniało skuteczną pielęgnację. W perspektywie czasu bez wątpienia przyczynia się to do tego, że stosowane kosmetyki nie są marnowane. Najlepiej poradzić się specjalisty, który przeprowadzi profesjonalną konsultację i pokieruje decyzjami zakupowymi. Nie poleca się kupować kosmetyków "na oko", na zasadzie porad w sklepie, reklamy czy impulsów marketingowych. W efekcie na półce mogą pojawić się kosmetyki za kilkaset dolarów, przy czym wysoka cena nie daje gwarancji zadowolenia.

W dbałości o wygląd nie można przesadzić z ilością. Efekt może być odwrotny do zamierzonego. Lepiej postawić na jakość.


Skuteczny skin minimalism opiera się na trzech filarach:
♦demakijażu: wykonywanym produktami wysyconymi składnikami aktywnymi i o intensywnym działaniu oczyszczającym i pielęgnacyjnym;
♦nawilżaniu i antyoksydacji: w połączeniu ze składnikiem aktywnym dobranym do aktualnych potrzeb skóry;
♦ochronie przed promieniami ultrafioletowymi (UV): bez której prawidłowa pielęgnacja nie ma racji bytu.

Jeśli ktoś kupuje kosmetyki jak popadnie i ma ich kilkanaście, a nawet i więcej, to nie ma szansy na to, aby z któregokolwiek był zadowolony, bo siłą rzeczy stosuje go nieregularnie. W takim przypadku skóra nie ma możliwości w pełni wysycić się aplikowanymi składnikami aktywnymi, ani się do nich przyzwyczaić. W efekcie rodzi to frustrujące poczucie, że tak naprawdę żaden ze stowanych kosmetyków nie działa.

Łącząc ze sobą produkty różnych marek, często powielamy występujące w nich składniki aktywne. Wtedy nie tylko nie jesteśmy w stanie dostrzec poprawy, ale dodatkowo pogarsza się stan skóry, która pozostaje w permanentym stresie. Umykają nam też daty przydatności kosmetyków, nie zauważamy, że w niektórych z nich mogą już nie działać składniki aktywne. Po prostu się przeterminowały. Zamiast pomagać, mogą wręcz teraz szkodzić. W dodatku tracimy pieniądze, bo nie wykorzystujemy wszystkich kosmetyków, nie zdążymy ich zużyć, poprzez ich zawrotną ilość, którą nagromadziliśmy.

Przygodę ze skin minimalismem powinno się rozpocząć od ustalenia, które stosowane na co dzień produkty sprawiają nam realną przyjemność i zapewniają naszej skórze komfort. Notorycznie zmieniając składniki aktywne i hołdując błędnemu przekonaniu, że "im więcej tym lepiej", fundujemy skórze kolejny stres. Dodatkowo nasza skóra musi walczyć ze smogiem i promieniowaniem UV, które skutkują przyśpieszonym starzeniem się.

Nieustanne zmienianie kosmetyków wiąże się z tym, że spora ich część nie jest wykorzystywana do końca. Tymczasem skin minimalism w prostej linii wywodzi się z trendu bycia eko, w którym chodzi o redukowanie ilości zanieczyszczeń trafiających do środowiska. Nigdy nie powinno się wyrzucać kosmetyków. Jeśli nie chcemy już dłużej stosować danego kosmetyku, możemy oddać go mamie, siostrze czy przyjaciółce. Możemy też użyć go do golenia lub na ciało jako balsam.

Z trendem skin minimalism powiązany jest inny trend o nazwie "make-up no make-up". Może być on rozumiany na dwa sposoby. Pierwszy z nich wymaga sporego nakładu pracy i niestety wielu użytych kosmetyków. Chodzi w nim o uzyskanie efektu "make-up no make-up" czy inaczej "wet skin", czyli skóry sprawiającej wrażenie lekko zwilżonej, naturalnej i świeżej. Jest to jednak tak naprawdę makijaż wieczorowy czy okazjonalny, a zważywszy na ilość korektorów, podkładów czy bronzerów potrzebnych do uzyskania takiego efektu, widać, jak daleko temu nurtowi do opisywanego wcześniej skin minimalismu.

Hołdując błędnemu przekonaniu, że "im więcej tym lepiej", fundujemy skórze kolejny stres.

Zupełnie inaczej jest, kiedy jako make-up no make-up określimy trend towarzyszący wielu paniom na co dzień. Spora część kobiet, zwłaszcza o cerze zdrowej, bez problemów skórnych, takich jak przebarwienia czy trądzik, świadomie ogranicza liczbę kosmetyków stosowanych każdego dnia. Tego typu podejście, które jest mi bardzo bliskie (ze względów praktycznych), sprowadza się do stosowania kremu multitasking. Krem ten pielęgnuje skórę, równocześnie wyrównując jej koloryt, co pozwala na komfortowe funkcjonowanie na co dzień.

Tak rozumiany make-up no make-up powinien połączyć w sobie składniki pielęgnacyjne, ochronne i korygujące koloryt. Mowa tu o kosmetykach z tzw. inteligentnym pigmentem, który dostosowuje się do danej skóry. Dzięki wysokiej jakości produktom multifunkcjonalnym, skutecznie zaspokajamy potrzeby naszej skóry. Produkt taki może działać antyoksydacyjnie i równocześnie chronić skórę przed promieniowaniem UV. To z kolei da w perspektywie zdrową i promienną cerę. Piękną nawet bez makijażu.

Nadgorliwość w stosowaniu kosmetyków nie może skończyć się niczym dobrym. Możemy skończyć z podrażnioną, przesuszoną i z wypryskami skórą. Zastanówmy się na spokojnie czego najbardziej naszej skórze potrzeba. Zróbmy remanent w kosmetykach, zobaczmy nadmiar niepotrzebnych produktów. Warto przy okazji przejrzeć szafę, bo minimalizm zagościł również w modzie.


Informacje zawarte w rubryce "Dla Zdrowia i Urody" nie stanowią porady lekarskiej i nigdy nie powinny jej zastępować. Wszelkie zabiegi muszą być wykonywane przez dyplomowanych specjalistów, a lekarstwa lub inne preparaty mogą być przyjmowane wyłącznie po konsultacji z lekarzem.

Możesz podzielić się tą treścią ze znajomymi!