Tajne dokumenty znaleziono w biurze Bidena

AKTUALIZACJA. Od czasu opublikowania poniższego artykułu w gazecie "abecadło", znalezione zostały kolejne tajne dokumenty, tym razem w domu prezydenta Joe Bidena.



Biały Dom poinformował, że w biurze, które używał prezydent Joe Biden po zakończeniu kadencji wiceprezydenta, odnaleziono dokumenty oznaczone jako tajne lub poufne (ang. classified). Zgodnie z prawem, takie dokumenty powinny być przekazane do Archiwum Narodowego po zakończeniu sprawowania urzędu. O złamanie tego prawa oskarża się byłego prezydenta Donalda Trumpa, w domu którego znaleziono 103 tajne dokumenty, które powinien był przekazać do Archiwum.

Biuro Bidena, gdzie odnaleziono tajne dokumenty, znajdowało się w pomieszczeniach organizacji analitycznej (placówka tego typu nazywana jest po angielsku think tank) Penn Biden Center for Diplomacy and Global Engagement. Nazwa organizacji zawiera nazwisko obecnego prezydenta, a także potoczną nazwę University of Pennsylvania - uczelni, z którą współpracuje. Siedziba znajduje się na szóstym piętrze budynku, który jest oddalony zaledwie o milę od Kapitolu. Joe Biden korzystał z biura po zakończeniu kadencji wiceprezydenta w 2017 roku do wiosny 2019 roku, gdy ogłosił start w wyborach prezydenckich.

Odkrycia tajnych dokumentów dokonali prawnicy Bidena, którzy porządkowali jego dawne biuro, aby je opróżnić. Doszło do tego 2 listopada ubiegłego roku, a więc tuż przed ostatnimi wyborami do Kongresu. Natychmiast powiadomili o tym Archiwum Narodowe, które odebrało dokumenty następnego dnia. Archiwum poinformowało natomiast o zdarzeniu Departament Sprawiedliwości.

Amerykańskie media podają, że odkrytych tajnych dokumentów jest około 10 i że nie zawierają informacji na temat broni atomowej. Nie wiadomo też, jakiego są stopnia tajności (czy są tajne, czy tylko poufne). Mówi się o tym dlatego, że wśród dokumentów znalezionych w rezydencji Mar-a-Lago Donalda Trumpa znajdowały się informacje o możliwściach nuklearnych Stanów Zjednoczonych.

Joe Biden jako wiceprezydent miał dostęp do tajnych dokumentów. Kilka z nich znaleziono w jego biurze, którego używał po zakończeniu pracy w Białym Domu.


Oczywiście dokonuje się też wielu innych porównań obydwu przypadków. Najważniejszą różnicą jest chyba fakt, że Trump odmawiał umożliwienia przejrzenia dokumentów. Archiwum Narodowe podejrzewało, że brakuje niektórych tajnych dokumentów. Po wielokrotnych prośbach o wgląd, zwrócono się do sądu, który zezwolił FBI na dokonanie rewizji i odzyskanie tych dokumentów. Dochodzenie w tej sprawie prowadzi obecnie specjalny prokurator Jack Smith.

Zachowanie tajnych dokumentów po zakończeniu kadencji jest niezgodne z prawem, ale nie musi zakończyć się kryminalnym oskarżeniem. Pokazuje to przykład Hillary Clinton, która była sekretarzem stanu. Po zakończeniu urzędowania w 2013 roku przechowywała tajne informacje na prywatnym serwerze obsługującym jej pocztę elektroniczną przez kilka lat. FBI stwierdziło w dochodzeniu, że było to zaniedbanie, a nie celowe działanie. Nie postawiono Clinton żadnego oskarżenia, również po objęciu władzy przez prezydenta Trumpa, który w kampanii wyborczej nawoływał "lock her up" ("zamknąć ją").

Wstępne dochodzenie w sprawie dokumentów znalezionych w biurze Bidena, prokurator generalny Merrick Garland zlecił prokuratorowi Północnego Dystryktu Illinois. To nie przypadek, bo prokurator John Lausch jest jednym z zaledwie dwóch pełniących taką funkcję, którzy byli nominowani jeszcze przez prezydenta Trumpa. Lausch ma ustalić, w jaki sposób tajne dokumenty znalazły się w biurze Bidena (mógł je przynieść któryś z pracowników Bidena) i złożyć raport prokuratorowi generalnemu. Ten podejmie wówczas decyzję w sprawie ewentualnego dalszego śledztwa.

Bez względu na to, jakie dokonane zostaną ustalenia, nawet przez nominata Trumpa, sprawa na pewno będzie oceniana politycznie. Porównanie do głośnej rewizji w domu byłego prezydenta jest oczywiste. Już obecnie przypomina się słowa Bidena, który we wrześniu ubiegłego roku skomentował w wywiadzie znalezienie tajnych dokumentów u Trumpa słowami: "Jak ktoś może być tak nieodpowiedzialny".

Zwolennicy Bidena wskazywać będą na różnice obydwu spraw. Przede wszystkim postawę Trumpa i odmowę przejrzenia dokumentów, przy świadomości, że znajdują się tam dokumenty tajne. Zwolennicy Trumpa domagać się będą takiego samego traktowania obydwu prezydentów. Donald Trump już w pierwszym komentarzu napisał na swojej platformie internetowej: "Kiedy FBI najedzie na wiele domów Joe Bidena, może nawet na Biały Dom?"

O ile sugestia poszukiwania tajnych dokumentów w Białym Domu jest absurdalna - to miejsce jak najbardziej właściwe dla takich dokumentów - tak poszukiwanie ich w prywatnym domu Bidena może być uzasadniona.

Możesz podzielić się tą treścią ze znajomymi!