Były prezydent Donald Trump został oskarżony i aresztowany już w drugiej sprawie, w ciągu niespełna trzech miesięcy. Tym razem oskarżenia są znacznie poważniejsze. Formalne aresztowanie go 4 kwietnia br. i postawienie zarzutów w Nowym Jorku dotyczyło rozliczeń finansowych jego biznesu i kampanii wyborczej. Teraz oskarżenia dotyczą przestępstw federalnych i to bardzo poważnych. Departament Sprawiedliwości przedstawił w ubiegły piątek ich treść. Jest to 37 zarzutów, z których 31 wynika z ustawy o szpiegostwie (Espionage Act).
Donald Trump pojawił się w miniony wtorek w sądzie federalnym w Miami. Procedura aresztowania i postawienia mu zarzutów była podobna jak ta w Nowym Jorku. Od byłego prezydenta pobrano odciski palców, ale nie robiono mu zdjęcia do policyjnej kartoteki i nie zakładano kajdanek. Sędzia nie nałożył też na oskarżonego żadnych ograniczeń dotyczących podróżowania. Trump mógł opuścić sąd już po 45 minutach.
Zarzuty sformułował prokurator specjalny Jack Smith. Został on mianowany przez prokuratora generalnego w ubiegłym roku do zbadania sprawy przetrzymywania przez Donalda Trumpa tajnych dokumentów po zakończeniu kadencji prezydenta. Zarzuty są napisane na 49 stronach i prokurator Smith zachęca do ich przeczytania, aby "w pełni zrozumieć zakres i ciężar przestępstw, o których mówią oskarżenia".
Zapewne jednak znacznie więcej ludzi od tych, którzy przeczytają 49 stron zarzutów, będzie tych, którzy obejrzą zdjęcia. W dokumentacji znajdują się bowiem także wymowne fotografie. Pochodzą one z rezydencji Trumpa w Palm Beach na Florydzie, nazywanej Mar-a-Lago. Pokazują pudła z dokumentami przechowywane w ubikacji, pod prysznicem i w sali balowej rezydencji. Na jednym ze zdjęć widać dokumenty rozsypane na podłodze, które prawdopodobnie wypadły z kartonu, który spadł z innych i się przewrócił.
Zdjęcia udostępnione przez Department of Justice pokazują pudła z dokumentami w toalecie oraz innych pomieszczeniach.
Takie beztroskie traktowanie tajnych dokumentów wzmacnia zarzuty o narażenie bezpieczeństwa narodowego. Dokumenty zawierały bowiem m.in. informacje o możliwościach obrony i posiadanej broni przez Stany Zjednoczone i ich sojuszników, o amerykańskich programach nuklearnych, słabych punktach obrony w razie militarnego ataku oraz plany ewentualnej odpowiedzi w razie ataku wroga.
Wraz z byłym prezydentem, oskarżony i formalnie aresztowany został też jego asystent Walt Nauta. Oskarżenie ma tylko jeden punkt, w którym chodzi o to, że mężczyzna pomagał przy przenoszeniu pudeł z dokumentami.
Zwolennicy Trumpa zwracają uwagę, że tajne dokumenty były znajdowane w prywatnym posiadaniu także innych polityków, w tym również prezydenta Joe Bidena. Różnica w przypadku Donalda Trumpa polega nie tylko na niezwykłej wadze przechowywanych przez niego dokumentów. W przypadku innych polityków, w chwili odnalezienia tajnych dokumentów były one natychmiast przekazywane do Narodowego Archiwum, co również powinien zrobić prezydent Trump na zakończenie swojej kadencji.
Tymczasem Narodowe Archiwum wielokrotnie zwracało się o zwrot dokumentów, a Trump odmawiał. W zarzutach znajduje się nawet relacja z pytania przez niego swoich adwokatów w 2022 roku, "czy nie byłoby lepiej, gdybyśmy im po prostu powiedzieli, że nic tu nie mamy"? Dokumenty zostały odebrane byłemu prezydentowi dopiero przez FBI, które po otrzymaniu sądowego nakazu przeszukały jego rezydencję Mar-a-Lago.
Pudła z dokumentami były przechowywane również w pomieszczeniach technicznych.
Donald Trump nie może się tłumaczyć, że nie wiedział o konieczności oddania dokumentów. Doskonale zdawał sobie sprawę, że dokumenty są sklasyfikowane jako tajne. W materiałach dokumentujących zarzuty znajdują się nagrania z należącego do Trumpa klubu golfowego w Bedminster, w New Jersey. Odwiedzającym tam go gościom sam mówił o dokumentach, że "jako prezydent mogłem je odtajnić, a teraz, nie mogę, wiecie, i są wciąż tajemnicą".
Donald Trump jest pierwszym w historii Stanów Zjednoczonych byłym prezydentem, któremu postawiono zarzuty o przestępstwa federalne. Prokurator specjalny Jack Smith podkreśla, że "mamy jeden zestaw praw w tym kraju. I obowiązują one wszystkich". Jego oskarżenia mogą wydawać się tym groźniejsze, że po dwóch godzinach od ich przedstawienia, z obrony Trumpa wycofało się dwóch dwóch kluczowych prawników, w tym John Rowley, który od miesięcy prowadził działania całego zespołu prawniczego.
Pozytywnym aspektem dla Donalda Trumpa jest być może wyznaczenie do prowadzenia jego sprawy sędzi Aileen Cannon. Na sędziego federalnego została nominowana właśnie przez prezydenta Trumpa. W ubiegłym roku prowadziła już sprawę sądowej skargi byłego prezydenta na przeszukanie jego rezydencji przez FBI. Wydała wyrok na jego korzyść, który został jednak zdruzgotany i odwrócony przez sąd apelacyjny, w którym też zasiadało dwóch sędziów nominowanych przez Trumpa. Wielu ekspertów prawnych uważa, że sędzia Cannon powinna teraz wycofać się z prowadzenia sprawy byłego prezydenta, ale jak na razie takiej decyzji nie podjęła.
Z Miami, Donald Trump poleciał do New Jersey, do swojego klubu golfowego w Bedminster. Wygłosił tam przemówienie, w którym po raz kolejny oskarżył demokratów, że go nienawidzą, a stawiane mu zarzuty są elementem walki politycznej. Nowością było tłumaczenie, dlaczego zabrał do swojej rezydencji na Florydzie pudła z dokumentami. Stwierdził teraz, że "te pudła zawierały wszelkiego rodzaju rzeczy prywatne - wiele, wiele rzeczy, koszule i buty, wszystko". Wcześniej Trump tłumaczył, że jeszcze jako prezydent odtajnił dokumenty. Na zarzut, że nie ma śladu po tej procedurze, mówił, że odtajnił je w myśli.