Nowojorczycy, którzy mieszkają w wynajmowanych apartamentach, w minionym tygodniu odetchnęli z ulgą. Zresztą nie tylko oni, ale wszyscy w USA, którzy płacą czynsz podlegający kontroli władz. Przepisy określane jako rent control pozwalają takim osobom płacić za mieszkanie często dużo niższe stawki od rynkowych. Podwyżki czynszu w dużych budynkach są bowiem mocno ograniczone przepisami. Osoby wynajmujące mieszkanie przez wiele lat mogą więc czasem płacić czynsz niewiele wyższy od tego, który zapłaciły wprowadzając się do mieszkania.
Grupa właścicieli małych i średnich budynków w Nowym Jorku zakwestionowała istniejące przepisy, składając w tej sprawie pozew do sądu. Właściciele powołali się na Konstytucję USA, która zabrania wykorzystywania prywatnej własności do celów publicznych.
Sądy wydawały do tej pory wyroki, które mówiły, że przepisy regulują sprawy związane z nieruchomościami, ale nie powodują ich zawłaszczenia przez władze.
Przepisy o kontroli czynszów były kiedyś tłumaczone jako tymczasowa potrzeba załagodzenia kryzysu mieszkaniowego. Jednak w 2019 roku, w Nowym Jorku przepisy dodatkowo zaostrzono. Właściciele budynków skarżą się, że przepisy poszły tak daleko, że "ich własność nie jest już ich własna". Uczyniły bowiem bardzo trudnym usunięcie lokatorów, gdy skończy się im umowa na wynajem mieszkania. Nawet wtedy, gdy właściciel chce wykorzystać mieszkanie na potrzeby własnej rodziny.
Decyzja Sądu Najwyższego USA dotyczy milionów osób wynajmujących mieszkania w Nowym Jorku i nie tylko.
Sądy pierwszych instancji odrzuciły pozew nowojorskich właścicieli, ale sprawę do rozpatrzenia przyjął Sąd Najwyższy USA. W miniony wtorek uznał przepisy o kontroli czynszu za legalne. Decyzja ma bezpośredni wpływ na miliony nowojorczyków i praktycznie cały rynek nieruchomości w Nowym Jorku. Bo po uwolnieniu cen w budynkach objętych kontrolą czynszu, nastąpiłyby duże podwyżki w tych budynkach, a w reakcji na to, także we wszystkich innych.
Na wyrok Sądu Najwyższego powoływaliby się także właściciele we wszystkich stanach, składając pozwy przeciwko lokalnym przepisom.
Tego samego dnia Sąd Najwyższy podjął też decyzję w zupełnie innej sprawie. Odrzucił apelację trojga republikańskich kongresmanów, którzy do sądu pozwali byłą przewodniczącą Izby Reprezentantów, Nanci Pelosi. Ukarała ona ich grzywną 500 dolarów za brak maseczek na twarzy podczas głosowania w Kongresie w maju 2021 roku.
Troje kongresmanów tłumaczy, że nie chodziło o samą grzywnę, ale o rozstrzygnięcie, czy zarządzenia przewodniczącego można zaskarżyć do sądu. Politycy skarżą się bowiem, że musieli podporządkować się przewodniczącej, zamiast swoim wyborcom, którzy byli przeciwni noszeniu maseczek. Sąd Najwyższy odrzucił ich apelację, nie komentując nawet swojej decyzji. Sądy niższych instancji tłumaczyły wcześniej, że nie mają jurysdykcji nad wewnętrznymi przepisami Kongresu.