Zmiany klimatyczne coraz bardziej martwią właścicieli domów. Powodzie, gwałtowne opady, pożary, tornada - coraz częściej niszczą ich dobytek. Wydawałoby się, że w takiej sytuacji coraz powszechniejsze stają się ubezpieczenia domów i obejmują one rosnący zakres wydarzeń, powodujących szkody. Tymczasem jest dokładnie odwrotnie.
Nawet jeżeli ktoś kwestionuje istnienie zmian klimatycznych, bezsprzecznym faktem są rosnące w ostatnich dekadach zniszczenia wywołane przez naturę. Ubezpieczony właściciel domu otrzymuje w takiej sytuacji wypłatę ze swojej polisy. Ale dla firmy ubezpieczeniowej oznacza to stratę.
Ryzyko takiej straty jest oczywiście wkalkulowane w koszty prowadzenia firmy ubezpieczeniowej. Ale przy coraz częstszych wypłatach, biznes przestaje się opłacać. Dlatego coraz częściej dochodzi do sytuacji, gdy firmy ubezpieczeniowe wycofują się z miejsc, gdzie uznają ryzyko za zbyt wysokie. Właściciele domów w takich miejscach mają coraz mniejszy wybór firm ubezpieczeniowych i pozostają na łasce takich, które nie zawsze stanowią solidne zabezpieczenie.
Wycofywanie się firm z określonego miejsca wcale nie wynika z chęci wysokich zarobków, czy wręcz chciwości. Teoretycznie, mogłyby one tak podwyższyć koszty polisy, aby ubezpieczanie wciąż się opłacało i wciąż świadczyć usługi. Ale uniemożliwiają to przepisy, które mają chronić konsumentów. Branża ubezpieczeń jest mocno regulowana i władze stanowe kontrolują wprowadzane podwyżki cen ubezpieczenia. Bez ich zgody, firma ubezpieczeniowa nie może ustalić sobie takich cen, które ją usatysfacjonują.
Domy w Little Ferry, NJ, zniszczone przez huragan Sandy w 2012 roku.
Ograniczenia stanowią też inne przepisy. Na przykład w Kalifornii, regularnie dotykanej ostatnio katastrofami naturalnymi, przepisy określają sposób kalkulowania ryzyka ubezpieczenia domu w danym rejonie. Firma może to robić wyłącznie w oparciu o dane historyczne, tzn. kwoty, które trzeba było wypłacić w związku ze szkodami powstałymi w przeszłości. Nie może kalkulować swoich przyszłych kosztów, związanych z przewidywaniem coraz większego zagrożenia np. pożarami czy powodziami. A że koszty te rosną z roku na rok, firmy wciąż mają niedoszacowane ryzyko.
Do tego wszystkiego dokładają się rosnące ceny domów. Ubezpieczenie musi być podwyższane choćby ze względu na wyższe koszty naprawy zniszczeń czy odbudowy całego domu. Widzą to także firmy reasekuracyjne, takie jak np. Swiss Re. Są to firmy, które ubezpieczają firmy ubezpieczeniowe. I one też podwyższają ceny swoich usług.
W takiej sytuacji, ubezpieczyciele wycofują się z miejsc, gdzie ryzyko katastrof i koszty naprawy domu rosną na tyle szybko, że firmy tracą pieniądze. Ostatnio firma State Farm wycofała swoją ofertę z Santa Cruz County w Kalifornii i to pomimo tego, że w marcu br. stan zgodził się na podwyżkę ubezpieczeń aż o 20%.
Rosnące koszty ubezpieczenia powodują, że coraz częstsze są przypadki rezygnowania z polisy na dom. Insurance Information Institute (III) podaje, że jeszcze w 2019 roku tylko 5% właścicieli domów w USA nie miało takiej polisy. Consumer Federation of America, badając dane z 2021 roku stwierdziła, że nieubezpieczonych domów jest już 7,4%, a więc o połowę więcej. Natomiast kolejne badanie III z 2022 roku wykazało, że nieubezpieczonych domów jest już 12%. Czyli dwa i pół raza więcej, niż zaledwie trzy lata wcześniej.
Właściciele domów, którzy spłacają kredyt otrzymany pod zastaw domu, są zobowiązani do ubezpieczenia domu. Ale nawet w tej grupie jest 2% właścicieli, którzy nie mają ważnej polisy. Jest to ogromnie ryzykowne, choć kredytodawca nie od razu może zorientować się, że dom, który jest zabezpieczeniem kredytu, nie jest ubezpieczony. Gdy jednak to zauważy, niewypełnienie umowy w tej kwestii może potraktować bardzo poważnie - uznać, że kredyt nie jest właściwie spłacany i doprowadzić do procedury foreclosure czyli przejęcia domu i zlicytowania go. Może też od tego odstąpić, ale wówczas sam wykupi ubezpieczenie, jakie uzna za stosowne i obciąży kosztami właściciela domu.
Firma S&P Global podaje, że ubezpieczenia domów podrożały w USA średnio o 11,3% tylko w 2023 roku, a więc w ciągu zaledwie 12 miesięcy.