Stany Zjednoczone są bogatym krajem, ale ponad pół miliona mieszkańców to ludzie bezdomni. W ostatnim czasie ich liczba zwiększyła się i dokładniejsze szacunki mówią, że jest ich 582 tysiące. Powodem rosnącej liczby ludzi, którzy nie mają gdzie mieszkać, są oczywiście rosnące koszty życia. Swoje zrobiła też epidemia Covid-19 i związane z nią problemy.
Ale eksperci zwracają uwagę, że wpływ mają też długofalowe czynniki, jak brak tanich mieszkań komunalnych. Buduje się ich za mało nie tylko ze względu na koszty, ale też rygorystyczne przepisy, na przykład takie, które każą spełniać budowanym domom pewne minimalne standardy.
Nic więc dziwnego, że Amerykanie coraz częściej widzą bezdomnych na ulicach. Żebrzą na skrzyżowaniach ulic, ale też koczują w różnych miejscach publicznych. W badaniu YouGov aż 54% Amerykanów stwierdziło, że widzi bezdomnych przynajmniej raz w tygodniu. Natomiast 33% - a więc co trzeci Amerykanin - bezdomnego spotyka każdego dnia.
Dokładnie połowa ankietowanych stwierdziła, że widzi takie osoby częściej niż kiedyś. Zaledwie co 11 badany uznał, że zdarza się to rzadziej. Pozostali nie widzą różnicy albo nie potrafią jej określić.
Bezdomność osiągnęła największe rozmiary na Zachodnim Wybrzeżu. To namioty, w których bezdomni mnieszkają w Portland, w stanie Oregon.
Nie jest zaskoczeniem, że bezdomnych najczęściej widzą mieszkańcy dużych miast. Przynajmniej raz w tygodniu dostrzega ich 68% takich osób. Na przedmieściach widzi ich 50% mieszkańców. Ale również w mniej zurbanizowanych rejonach Amerykanie widzą ich zaskakująco często. Wśród mieszkańców małych miast jest to 43%, a na wsi niewiele mniej, bo 38%.
Ciekawostką jest, że w dostrzeganiu bezdomnych widać też piętno polityki. YouGov podaje, że zauważenie ich co najmniej raz w tygodniu zgłasza 61% osób identyfikujących się jako demokraci. Wśród republikanów odsetek ten jest wyraźnie niższy i wynosi 51%. Być może jednak wyjaśnienie tej różnicy nie ma nic wspólnego z poglądami, ale raczej z geografią. Po prostu mieszkańcy dużych miast częściej głosują na demokratów, a to właśnie w metropoliach bezdomnych jest najwięcej.
Republikanie i demokraci nieco inaczej jednak postrzegają przyczyny bezdomności. Wśród jej powodów, 80% tych pierwszych wymieniało na pierwszym miejscu narkomanię (można było wymienić kilka powodów). Natomiast demokraci najczęściej (64%) mówili o braku tanich mieszkań. Dużą różnicę widać też w opiniach, że bezdomność jest "osobistym wyborem". Republikanie wskazywali na ten powód niemal dwa razy częściej (64%) niż demokraci (36%).
Natomiast bez względu na barwy polityczne ankietowani zgadzają się w większości, że zarówno władze stanowe, jak i lokalne słabo radzą sobie z problemem bezdomności. Ocenę najgorszą wystawiło w tej sprawie 32% Amerykanów, a drugą najgorszą 23%. Natomiast ocenę dobrą władze otrzymały tylko od 19%, a doskonałą od zaledwie 4% badanych.
Aż 70% Amerykanów zgadza się z działaniami mającymi zmniejszyć liczbę bezdomnych. Prezydent Joe Biden ogłosił niedawno plan ograniczenia tej liczby o jedną czwartą w ciągu dwóch następnych lat.
Problem jest tak ogromny, że w Los Angeles obowiązuje stan wyjątkowy. Jak można poprawić sytuację? Gdy w badaniu YouGov poproszono o wskazanie tylko jednego, najważniejszego powodu dużej liczby bezdomnych, najwięcej Amerykanów - 23% - wskazało na wysokie koszty mieszkaniowe. A jeszcze większa grupa - 30% - uznała, że budowa tanich mieszkań jest najlepszym sposobem na poprawę.