Kilka tygodni temu pisaliśmy o odkryciu przez małżeństwo w Los Angeles, w domu po zmarłym ojcu, miliona jednocentówek. Choć mają one nominalną wartość 10 tysięcy dolarów, małżeństwo chciało je sprzedać za 25 tysięcy dolarów. Tyle bowiem jest warta miedź zawarta w tych monetach.
Prawo na razie nie pozwala na przetopienie miedzianych jednocentówek, gdyż wciąż służą one jako środek płatniczy. Choć niektórzy inwestują w te monety, kupując je na kilogramy, inni nie wierzą w ich większą wartość, albo wręcz nie wiedzą, że miedź może ją tak znacząco zwiększyć.
Do tych ostatnich należy zapewne właściciel warsztatu samochodowego w Peachtree City, w Georgii. Posiadane jednocentówki przeznaczył bowiem na wydatek, według ich nominalnej wartości. Monety zbierane były zapewne przez długi okres istnienia warsztatu, który działa od 25 lat.
Miles Walker, właściciel warsztatu o nazwie A OK Walker Autoworks, wszedł w konflikt ze swoim pracownikiem. Andreas Flaten twierdzi, że gdy zakończył pracę, szef nie dał mu ostatniego czeku. W związku z tym, złożył skargę do Departamentu Pracy. Gdy właściciel warsztatu się o tym dowiedział, postanowił jednak zapłacić swojemu pracownikowi. Był mu dłużny kwotę 915 dolarów. Nie przekazał mu jednak tradycyjnego czeku. Zamiast tego, zrzucił przed jego domem 91.500 jednocentówek.
Monety to też pieniądze, ale nie służą do płacenia dużych kwot.
Zgodnie z wyliczeniami, które dokonaliśmy we wspomnianym wcześniej artykule o milionie monet, wysypany na podjazd przed domem stos ważył prawdopodobnie około 650 funtów. Monety były ponadto brudne, pokryte smarem i olejem. Zamiana ich na banknoty w publicznych automatach wiązałaby się z opłatą około 12% ich wartości. Nie mówiąc o pracy potrzebnej do przewiezienia 300 kilogramów monet. Ale giełdowa wartość takiej ilości miedzianych monet to ponad 2 tysiące dolarów.
Miles Walker sądził zapewne, że skarga na niego będzie musiała być wycofana, gdyż ostatecznie zapłacił swojemu pracownikowi. Mocno się przeliczył i to nie tylko dlatego, że miedziane jednocentówki były warte znacznie więcej niż 915 dolarów. Koszty, jakie musi teraz ponieść właściciel warsztatu, są znacznie wyższe.
Departament Pracy zainteresował się bowiem chamskim traktowaniem pracownika przez właściciela warsztatu. Przeprowadził kontrolę w biznesie pana Walkera i odkrył, że źle traktował wielu swoich pracowników. Wypłacał im bowiem zaniżone pensje, lekceważąc przepisy o płacy minimalnej oraz zapłaty za nadgodziny.
Urzędnicy wyliczyli, że tylko dla Andreasa Flatena musi zapłacić niemal 10-krotnie więcej niż wynosił jego ostatni czek, bo dokładnie 8.690 dolarów. Ale Miles Walker musi dopłacić łącznie dziewięciu pracownikom, a łączna suma, którą jest im winien, wynosi 39.934 dolarów. Przez chęć "zaoszczędzenia" na pracowniku niecałego tysiąca dolarów, biznesmen straci więc prawie 40 tysięcy.