#Zostańwdomu ale #idźnawybory - czyli Stan... jaki? Niejasny...

Krakałem, krakałem i wykrakałem. W zeszłym tygodniu w wypracowaniu pt. "Felieton pozytywny. Jeśli chodzi o wyniki" wyrażałem obawę, iż "wygląda na to, że przed k’wirusem nie da się schronić nawet w lesie, bowiem minister Ŕrodowiska Woś zaraził się k’wirusem od pracownika Lasów Państwowych".

No i doczekaliśmy się: w ostatni weekend w okolicach Krakowa zabroniono wejścia do lasu. Zakaz wejścia obowiązywać będzie na terenie Puszczy Niepołomickiej. Komunikat Nadleśnictwa Niepołomice jest prawie identyczny do tego wydanego dla lasów pod Krzeszowicami:

"obowiązuje na razie do 31 marca i zezwala na wejście do lasów tylko osobom, które prowadzą gospodarkę leśną oraz strażakom i służbom mundurowym. Przede wszystkim więc siedźcie w domach, a jeśli już wybieracie się na spacer do lasu, zaplanujcie go tak, by nie potęgować zagrożenia dla siebie i innych. Lasów mamy mnóstwo, wszędzie w nich spacer jest tak samo zdrowy i przyjemny. Dlatego nie wybierajcie najpopularniejszych, gorących turystycznie atrakcji, lecz odkrywajcie w okolicy nowe leśne zakątki, mniej uczęszczane, gdzie łatwiej zachować maksymalne możliwe odosobnienie (...)".

A zdawałoby się, że nie ma nic zdrowszego niż spacer na świeżym powietrzu, w wiosennym słońcu. Odkrywamy jeszcze wiele innych paradoksów, które obnażył k’wirus w naszym życiu codziennym...

Zdawałoby się też, że jak jest się chorym, to należy udać się do lekarza... Otóż nie! Bo lekarz nie wie, jak nam pomóc, bowiem bez testów nie umie zdiagnozować choroby i może się zarazić od nas k’wirusem i przenieść go dodatkowo na innych chorych. W związku z tym władze wzywają: Jesteś chory? Nie idź do lekarza, ani tym bardziej do szpitala.

Ostatnio też słyszymy oficjalnie: Broń Boże do kościoła! Pogodzili się z tym już hierarchowie. Na początku oponowali, że duszy nie da się wyleczyć zdalnie, a woda święcona jest zdrowa i co dzień świeżutka, jak niegdyś przysłowiowe chrupiące bułeczki. Znak pokoju przekażemy być może niedługo bezdotykowo, zbliżeniowo, podobnie jak płatność zamiast na tacę gotówkowo, to kartą lub blikiem. Tu Kościół jest jeszcze trochę w tyle...

Ale okazuje się, że nie ma przeciwwskazań, żeby pójść do wyborów. Do lasu nie można wejść, ale do lokalu wyborczego - jak najbardziej...

W ostatnią niedzielę odbyły się lokalne wybory uzupełniające - samorządowe. Frekwencja w kilku gminach wyniosła od ok. 10% do ok. 40%. Były to jedyne lokale otwarte w ostatnich dniach, nad czym osobiście ubolewam jako smakosz, piwosz i w ogóle birbant. Elektoratowi zabezpieczono płyn dezynfekujący oraz jednorazowe długopisy oraz rękawiczki. Głupio byłoby wchodzić do lokalu wyborczego w maseczce, nieprawdaż?

Ale to wybory lokalne; za to prezydenckie za prawie 8 tygodni, a tak daleko planiści rządowi nie sięgają. Można zawsze umieścić lokal wyborczy w namiocie i przekształcić zaraz na drugi dzień w szpital profilowany.

Władze jakoby wiedzą, że za 2-3 tygodnie będziemy mieli w Polsce kulminację podobną do tej, która ma miejsce obecnie we Włoszech*) i sugerują, że potem epidemia będzie się "spłaszczać" co (dodam od siebie) pozwoliłoby na utrzymanie terminu wyborów prezydenckich.

Obecnie mamy w Polsce "stan epidemii", choć właściwie niektóre przepisy są tak restrykcyjne, że można by mówić o stanie klęski żywiołowej, a to wiązałoby się oczywiście z przesunięciem tychże wyborów. Tego obecna władza nie chce, gdyż oczywiście społeczeństwo w stanie zagrożenia konsoliduje się wokół rządzących.

Opozycja ma z tym kłopot. Może podejrzewać rząd o chęć uratowania majowego terminu na fali integracji społecznej. Naprawdę jednak nie wypada (!) głośno i wprost przypisywać rządowi innych intencji niż szlachetne i jak najszybsze przerwanie łańcucha rozprzestrzeniania się groźnego wirusa. Byłby to zresztą udany rewanż na wirusie za skuteczne przerwanie łańcucha dostaw w zglobalizowanej gospodarce.

Jerzy T. Żaba

*) gdy na pewnym forum zauważyłem, że wirus przybył "z Ziemi Włoskiej do Polski", to spotkały mnie "łapki w dół" za tak śmiałe i rzekomo profanacyjne syntetyczne porównanie. Są też różnice - tam jest jedno duże ognisko (Lombardia), a u nas wirus rozsiał się w miarę równomiernie, bo narciarze dorośli i małoletni z całej Polski jeździli i latali podczas ferii do Włoch. Swoje dołożyli też gastarbeiterzy z Niemiec odwiedzający rodziny w Polsce i Polacy odwiedzający ich w karnawale. Jakieś 4 tygodnie temu rząd zaniedbał sprawę - i ją bagatelizował w zarodku... - mądry Polak po szkodzie. Nawet prezydent Trump czy premier Johnson bagatelizowali.

Nie ma przeciwwskazań, żeby pójść do wyborów. Do lasu nie można wejść, ale do lokalu wyborczego - jak najbardziej...

Możesz podzielić się tą treścią ze znajomymi!