Strzyżenie, zarzynanie, obdzieranie ze skóry - czyli nieludzki felieton

Nie, proszę Państwa - tytuł nie odnosi się do polityki fiskalnej państwa. Dotyczy naszego stosunku do zwierząt hodowlanych i do złożonego właśnie w Sejmie "projektu ustawy o zmianie ustawy o ochronie zwierząt oraz niektórych innych ustaw".
Choć przyznam, że porównywanie stosunku rządzących do rządzonych i traktowania owieczek (albo baranów) przez ich pasterzy jest kuszące.

Tę analogię ilustruje załączony poniżej mem.

Ustawa chyba jak nic wcześniej podzieliła zarówno obóz rządzący, jak i opozycję. Przeciw ustawie ma być opozycyjne PSL, które najwyraźniej uważa się nadal za partię reprezentującą chłopów i hodowców. W obozie Zjednoczonej Prawicy wyłamuje się Solidarna Polska Zbigniewa Ziobry, ale raczej nie ze względów światopoglądowych czy ekonomicznych, tylko ze względu na rozgrywki taktyczne w łonie tejże Polskiej Zj. PR.(awicy). Warto tu dodać, że ziobryści są blisko magnata medialnego Tadeusza Rydzyka, a ten ma wspólne interesy z hodowcami.

Ustawa zawiera "zakaz chowu i hodowli zwierząt futerkowych (z wyjątkiem królika), zakaz wykorzystywania zwierząt w cyrkach, zakaz uboju rytualnego (bez ogłuszania zwierząt) za wyjątkiem uboju na potrzeby członków polskich gmin i związków wyznaniowych czy zwiększenie nadzoru nad schroniskami dla zwierząt."

Biedne króliki - hodowane często niekomercyjnie, ale na własne potrzeby gastronomiczno-futrzarskie! Hodowla będzie nadal tolerowana, bo oprócz pozyskania futerka można skonsumować jego nośnik. Z lisami tak nie jest (chyba, że w Chinach) a i kiełbasa z nutrii, poza stanem wojennym się nie przyjęła (jadłem, do dziś mam ciarki w brzuchu). Nie słyszałem też o smakołykach z norek.

Oczywiście prawda jest taka, że populacje niektórych gatunków zmniejszą się drastycznie w imię oswobodzenia z niewoli.

Chyba nie spotka to norki amerykańskiej, która łatwo przedostaje się na wolność:

"Norka amerykańska to niewielki ssak łasicowaty introdukowany w wielu krajach Europy, Azji i Ameryki Południowej i jedno z najważniejszych zwierząt futerkowych hodowanych na fermach. Jest jednocześnie gatunkiem inwazyjnym, co oznacza, że dziko żyjące populacje norki szybko kolonizują nowe obszary i silnie oddziałują na wiele rodzimych gatunków zwierząt. Norka amerykańska to drapieżnik niemalże uniwersalny - poluje na swoje ofiary pod wodą, na powierzchni wody, na lądzie, w norach, potrafi wspinać się na drzewa. Jak mało które zwierzę jest obiektem dyskusji naukowych, biznesowych, etycznych, społecznych, a nawet politycznych."

Aż chce się napisać, że przymiotnik "amerykańska" zobowiązuje...

Jeszcze o norkach - zakaz hodowli to może być, poniewczasie cios w byłych aktywistów Komitetu Obrony Demokracji - "Wczoraj w Krakowie widziałem rozchodzących się po demonstracji ludzi. To był absolutny establishment w mieście, ludzie w futrach, norkach - przekonywał doradca prezydenta Andrzeja Dudy Szczerski. - Starsze osoby mogą pomaszerować, mogą wyciągnąć te swoje futra z norek - dodawał Joachim Brudziński." (wypowiedzi z 2016. r.)

Pojawiły się też, ze strony lewicy, propozycje rozwiązania problemu koni ciągnących wozy turystów do Morskiego Oka czyli zastąpienia ich elektrycznymi meleksami. Obecnie, o ile pamiętam, taki wóz (po góralsku fasiąg) może zabierać 14 osób i nigdy nie spotkałem się z tym, żeby było ich mniej.

Mimo, że w mym sercu kołaczą się liczne pierwiastki lewackie, to przyznaję, nieraz korzystałem z fasiągów. Dzięki temu zdobyliśmy z osobą nie całkiem sprawną ruchową np. Szpiglasowy Wierch. Jest popyt, jest podaż. Choć trzeba przyznać, że piesi coraz częściej spoglądają z postępową niechęcią na profanów "fasiągowiczów".

Czy ta inicjatywa zwiększy dobrostan koni na Podhalu? Przypuszczam, znając stosunek do wszelkiej "gadziny", że wątpię. Problem zniknie razem z końmi ("ani tego włożyć w garnek, ani nie da się wydoić"). Na pewno utrzymają się te, które obsługują kuligi, tradycyjne wesela, folklorystyczne imprezy, dorożki. Tak jak "wypas kulturowy".

Na koniec podkreślę, że inicjatywa zmiany ustawy ma należeć do samego prezesa Kaczyńskiego, który uchodzi za wielkiego miłośnika zwierząt. Inni twierdzą, że owszem, ale liczy się też strategiczne otwarcie na młodszy, wrażliwy elektorat, który nie jest fanem ani PiS-u, ani tradycyjnego stosunku do zwierząt (mam tu na myśli np. tradycyjne trzymanie psów na łańcuchu czy strzelanie z bata nad końmi pociągowymi).

Ja osobiście ciekaw jestem, czy prezes zrezygnuje w ramach"piątki dla zwierząt" z oglądania ulubionego rodeo. W ten sposób wprawdzie nie zwiększy dobrostanu ujeżdżanych zwierząt, ale byłaby to jakaś manifestacja, a może i poświęcenie...

Możesz podzielić się tą treścią ze znajomymi!