Dlaczego emigrant głosuje...?

Dlaczego emigrant głosuje...?

      Pytanie to, w tytule
      postawione nieśmiało,
      choćby z największym bólem
      rozwiązać by należało.

      Dlaczego pragnie goręcej
      Niźli niejeden autochton?
      I łzy nocą, w służbówce
      Krajową zagryza mielonką?

Tak to miało lecieć. Prześmiewczo i pretensjonalnie (bo za Gałczyńskim). Ale się zawstydziłem. Przecież piszę do tygodnika emigracyjnego (obecnie w wersji internetowej) i nieelegancko jest psuć przyjęcie będąc felietonistą z polskiej miedzy, właściwie nie całkiem gościem, ale też nie do końca gospodarzem.

Wyjaśnię, o co mam czasem pretensje do Rodaków, mieszkających na stałe lub też czasowo (do tych mniej) za granicą.

Jak zauważyłem na niektórych forach internetowych, mamy do czynienia z nadreprezentacją Polaków z Kanady, Australii czy Wlk. Brytanii. Służą radami niby przysłowiowi wujowie z Ameryki. Niektórym grozi syndrom sienkiewiczowskiego Latarnika, który z miłości do Ojczyzny zaniedbał obowiązki służbowe...

      Ma różne motywacje
      Że chce dać głos w kraju matki
      I chętnie przyznam mu rację
      Lecz niech w nim płaci podatki!

Oczywiście w czasach szybkiego dostępu do informacji oraz tanich linii lotniczych i w ogóle globalizacji (chwilowo zawirusowanej) mają niezłe rozeznanie w sprawach krajowych. Ale mimo wszystko dysponują informacj1 nienamacalną i jednak biorąc udział w wyborach nie ponoszą bezpośrednio konsekwencji swych decyzji. Nie ponoszą zwłaszcza kosztów - poza dojazdem do lokalu wyborczego, nierzadko znacznie oddalonego.

Tu ciekawostka - w Grecji: "Pewną niedogodnością jest konieczność uczestniczenia w wyborach w miejscu swojego urodzenia, jednak koszty podróży są refundowane przez partie polityczne".

Oczywiście: "Obywatel polski ma prawo udziału w referendum oraz prawo wybierania Prezydenta..." To Konstytucja.

Innym powodem mego zawstydzenia jest informacja, że Polonii bardzo zależy na wzięciu udziału w wyborach. Faktycznie, wybory prezydenckie jakby najbardziej uprawniają Polaków za granicą do wzięcia w nich udziału. Prezydent reprezentuje Stary Kraj. A wybór, zwłaszcza w drugiej turze, (zero-jedynkowy) jest prostszy.

Rzeczpospolita (Gazeta, 18.06.2018)) pisze:

"Rekordowa liczba Polaków - MSZ podaje, że 382 tysiące osób - wyraziła chęć głosowania za granicą. Dla porównania - w wyborach parlamentarnych w 2019 roku wzięło udział 330 tysięcy obywateli. Najwięcej zarejestrowanych wyborców jest w Wielkiej Brytanii - ponad 130 tysięcy.

Sytuacja jest szczególna nie tylko ze względu na globalną pandemię koronawirusa, która w wielu krajach wymusza korespondencyjne głosowanie. - Polonia odczytała te działania PiS, utrudniające im głosowanie, jako pokazanie środkowego palca. Chodzi np. o to, że PiS nie zgodziło się na poprawkę Senatu, by wydłużyć czas wysyłania pakietów z sześciu do dziewięciu dni. Były też trudności w rejestracji internetowej i brak możliwości kontaktu z konsulatami (...).

Gra jest warta świeczki. W 2019 roku wśród Polonii wygrała Koalicja Obywatelska (39 proc.), PiS było na drugim miejscu (25 proc.). To efekt zwycięstwa KO np. w Wielkiej Brytanii, Niemczech czy Holandii. Bastionem PiS pozostały Stany Zjednoczone.

Trwa jednak wyścig z czasem, bo podczas pandemii głosowanie za granicą w wielu krajach będzie możliwe tylko korespondencyjnie. Pakiety wyborcze muszą zostać dostarczone do konsulatów do końca głosowania. Później nie będą uwzględnione. W KO liczą, że w drugiej turze wyborów przewaga Trzaskowskiego nad Dudą wyniesie ok. 100 tysięcy głosów. Politycy PiS, z którymi rozmawialiśmy, są bardziej sceptyczni co do znaczenia zagranicy, zwłaszcza w pierwszej turze. A to wtedy może się rozstrzygnąć los drugiej, zwłaszcza jeśli prezydent zdobędzie ok. 42-43 proc. głosów."

Tyle "Rzeczpospolita". A w programie TVP 1 odbyła się żenująca debata prezydencka. Są podejrzenia, że pytania były tak ułożone, żeby pogrążyć Trzaskowskiego. Na wizji powiedział to nawet Krzysztof Bosak z Konfederacji: «To pytanie, które ma pogrążyć Trzaskowskiego. To zagrywka dla osób mniej inteligentnych.»

Uchodźcy, LGBT, przyjęcie euro, szczepionki, religia w szkołach i przyjęcie pierwszej Komunii Świętej - to były tematy, o które pytano kandydatów na prezydenta. Nie było nic o edukacji, bezpieczeństwie energetycznym, o obronności, polskiej armii.

Wielu komentatorów streszczało te pięć pytań w groteskowe jednozdaniowe zbitki. Oto moja: "pytania o komunię homoseksualistów podczas szczepionki uchodźców."

Istnieje podejrzenie, że prezydent Andrzej Duda, zwany twitterowo (skrót) PAD-em, znał wcześniej pytania. Ja, lekko paranoicznie domniemywam, że nawet je układał, bowiem część pochodziła z jego spotu wyborczego. I cała sztuka polegała na tym, żeby zapamiętać jaka odpowiedź ma paść na które pytanie. A to w stresujących warunkach niełatwe...

Ale co się dziwić infantylizacji debaty, skoro dziennikarz z TVP potrafił przy innej okazji zadać takie pytanie: "Dwa lata temu zamiast na defiladę z okazji Bitwy Warszawskiej wybrał się pan na jarmark kupić między innymi dżem. Albo: "dlaczego Trzaskowski nie posłał dziecka do Komunii Świętej?"

Wracam do tytułowego, prowokacyjnego pytania. Dlaczego emigrant głosuje...? Może pojawi się jakaś dyskusja?

Jeśli kogoś uraziłem, to przepraszam, można zmyć mi głowę, w której nastąpiła jakaś niedobra zmiana wskutek nadmiernego obciążenia polityką. Wszystko mi się z nią kojarzy. Przechodzę przez podwórka mego blokowiska i widzę debatę polityczną. Co ja mówię? Widzę? Ja słyszę głosy! Tak jak na zdjęciu prezentowane wyżej, które zatytułowałem "Nie TRZASKAĆ odPADami".

Możesz podzielić się tą treścią ze znajomymi!