Cykliczna i zmotoryzowana Zadyma Narodowa - felieton prywatny

Ostatni Marsz Niepodległości demonstracyjnie zademonstrował na czym polega koncepcja "rajdu", czyli samochodowego przejazdu przez centrum stolicy dla uczczenia Święta Niepodległości.

Otóż od poprzednich przedpandemicznych manifestacji różnił się tym, że nie brały w nim udziału mityczne "radosne rodziny z dziećmi", tylko dotychczasowa młodzież patriotyczna z mniejszością chuliganerii o kibolskich skłonnościach. Oczywiście nie było mowy o poruszaniu się samochodami, nawet sam organizator i szef kościelnej tzw. Straży Narodowej Robert Bąkiewicz przemieszczał się piechotą.

Jedyny akcent zmotoryzowany to porównanie pałowania przez obecną policję do zachowania Zmotoryzowanych (!) Odwodów Milicji Obywatelskiej (czyli peerelowskiego ZOMO), które choć polewało i gazowało w stanie wojennym z transporterów, to pałowało per pedes.

Niech nikogo nie zmyli też nazwa "zgromadzenie cykliczne". Lewaków-cyklistów, policjantów ani patriotów na rowerach też nie było...

Ale zacznę od początku, bo wdarł się w ten felieton chaos charakterystyczny zresztą dla ostatnich zjawisk w polityce, życiu społecznym, kulturalnym i obyczajowym...

Marsz Niepodległości został parę lat temu zarejestrowany jako zgromadzenie cykliczne. Ma ono jakby pierwszeństwo prawne przed innymi zgłaszanymi w tym samym czasie i miejscu zgromadzeniami (takimi zgromadzeniami cyklicznymi były również pamiętne miesięcznice smoleńskie zarejestrowane do kwietnia 2020 r.)

Czytaj także: Młodzi Amerykanie mieszkają u mamy

W tym roku jednak Rafał Trzaskowski nie zezwolił na warszawski Marsz Niepodległości, argumentując to właśnie wysokim ryzykiem rozprzestrzeniania się koronawirusa. Również sądy I i II instancji utrzymały decyzję prezydenta miasta.

No to wobec prowokacji Trzaskowskiego, nie było innego wyjścia i wymyślono Marsz Niepodległości jako rajd samochodami i motocyklami - pod hasłem "nasza cywilizacja nasze zasady" - by ominąć przepis o zakazie zgromadzeń oraz zagrać na nosie prowokatorowi Trzaskowskiemu.

Okazało się już później, po Marszu, że organizatorzy prowadzili "nieformalne" rozmowy z policją o organizacji... zgromadzenia "spontanicznego" (to pojęcie wykorzystywano przy okazji ostatnich protestów w ramach Ogólnopolskiego Strajku Kobiet). Obie strony oskarżają się, że "nie utrzymano ustaleń" (ale nie uprzedzajmy wypadków bo może winny jest ktoś trzeci...)

Dość powiedzieć, że już na początku "rajdu samochodów i motocykli" wytworzył się "Korek Niepodległości". Sytuacja wymknęła się spod kontroli zanim zdążono ją spałować i dalej mógł odbyć się już konwencjonalny przemarsz z tradycyjnymi hasłami, że "zawsze i wszędzie policja j****a będzie". Tak więc w marsz zadumy nad odzyskaną niepodległością wdarły się nuty i powiewy zadymy...

Czytaj także: Amerykańskie samoloty będą strzelały laserem

Na korzyść patriotów przemawia fakt, iż większość z nich w obliczu bezwstydnej pandemii zakrywała swe oblicza i drogi oddechowo-kropelkowe. Zresztą jest to zachowanie kultywowane od wielu, jeszcze przed pandemicznych lat. Geneza tego zwyczaju jest niejasna choć pewne światło rzuca fraszka:

Widzimy często takie obrazki:
Patrioci mają na twarzach maski
Lecz nie ze wstydu (gdy ktoś nie kuma )
Bo najważniejsza jest dla nich duma...
Chronili pewnie - tutaj podpowiem
Nie wizerunek lecz własne zdrowie
Bo kiedy lewak petardy rzuca
Patriotom dymy szkodzą na płuca...

Oczywiście potem we wszystko wdali się policyjni i lewaccy prowokatorzy. Nieoceniony Druh Tropiciel Antoni Macierewicz zauważył nawet słynną Antifę. Podobno to właśnie lewaccy prowokatorzy wystrzelili race i spalili mieszkanie, które nieopatrznie znalazło się pod balkonem z bannerem Ogólnopolskiego Strajku Kobiet.

Czytaj także: Planowe wygrywanie na loterii

Zdradzieccy ojkofobowie (przepraszam!) i kompradorskie (sorki, ale to nie moje!) elity sugerują, że to jednak patrioci broniąc Kościoła przed kobietami prewencyjnie, już z dala od kościołów źle wycelowali... Mnie się to wydaje niemożliwe, gdyż dziarscy chłopcy ze Straży Narodowej, mającej bronić Polski przed nihilizmem ("nasza cywilizacja nasze zasady") co jak co, ale na pewno by dobrze wymierzyli z Bożą pomocą.

Potem nastąpiły wzajemne oskarżenia, a przecież wydawało się, że do tej pory PiS-owi, jego policji (szefem Ministerstwa Spraw Wewnętrznych jest M. Kamiński, wiceprezes PiS) oraz wszelkiej maści (i jednej rasy) narodowcom jest po drodze...

Obeszło się jak na razie bez dymisji. Zresztą wybuchła już nowa afera. Opiszę w skrócie, żeby zdążyć przed następnymi.

Oto jak Ministerstwo Kultury, Dziedzictwa Narodowego i Sportu wspiera twórców z Funduszu Wsparcia Kultury. Minister Gliński tłumaczył, że pieniądze przyznawał bezstronny algorytm. Algorytm po protestach zdymisjonowano. Niemniej jednak warto przytoczyć, bo algorytm świadczy o programistach z ministerstwa, którzy go powołali:

"Największe dofinansowanie - 1,89 mln zł - przyznano spółce Golec Fabryka zarządzanej przez Pawła... Golca".

Mój komentarz: durna sztuczna inteligencja zareagowała pieniężnie na ciąg bitów układający się w - hasło: g o l e c...

Twórcy disco polo dostali po kilkaset tysięcy. A także firma "Dach-Complex i usługi artystyczne" z Gostynina, która zajmowała się wyłącznie kładzeniem blachodachówki, a "usługi artystyczne" dodała do nazwy dość niedawno. Podobne kwoty dostały teatry i inne instytucje kultury wysokiej zatrudniające kilkadziesiąt osób (2 teatry K. Jandy - 1,8 mln).

To mam pomysł. Pamiętamy przecież, że w celu podreperowania dołujących kopalni rząd nakazał prosperującym koncernom energetycznym przejmować te podmioty fedrujące straty. A gdyby np. połączyć jakąś filharmonię i disco polo w jeden podmiot?

Narodowa Filharmonia Disco Polo im. Zenka Martyniuka...

Czytaj także: Rzeczpopsuta Polska. Albo Dziady. Czyli felieton.

Możesz podzielić się tą treścią ze znajomymi!