Radar nowego typu

Policyjny radar jest postrachem na drodze dla wielu kierowców. Mierząc prędkość samochodu pozwala wystawić mandat za przekroczenie prędkości dozwolonej w danym miejscu. Niektórzy kupują tzw. antyradary, choć nie we wszystkich stanach ich używanie jest dozwolone. Antyradar wykrywa fale elektromagnetyczne (lub nawet promień laserowy) wysyłane przez radar i służące do pomiaru prędkości.

Wkrótce mogą pojawić się radary zupełnie nowego typu, choć na razie tylko w Kalifornii, w ramach pilotażowego programu. Nowe radary nie będą prawdopodobnie wykrywalne, gdyż nie będą emitować żadnych fal. Będą jedynie fale odbierać i będą to fale dźwiękowe. Amatorów szybkiej jazdy uspokoi zapewne informacja, że radary te nie będą służyć do pomiaru prędkości.

Kalifornia znana jest z potężnego smogu, ale też z ostrych wymogów dotyczących spalania benzyny i zanieczyszczeń spalinami. Jest też wiodącym stanem w promowaniu samochodów elektrycznych. Teraz bierze się za hałas, który zresztą także nazywa formą zanieczyszczenia środowiska. Do walki z hałasem mają właśnie służyć radary nowego typu.

Będą to urządzenia stacjonarne, mierzące poziom hałasu. Największym dla nich wyzwaniem będzie identyfikacja źródła hałasu. Wśród jadących drogą pojazdów radar będzie musiał rozpoznać ten, który emituje dźwięk przekraczający normę głośności. Z radarem połączona będzie kamera, która wykona zdjęcie, a specjalne oprogramowanie odczyta tablicę rejestracyjną. Ten element jest już dobrze znany z radarów mierzących prędkość.

Porsche 911 GT3 RS - fajnie mieć taki samochód, ale łatwo dostać mandat.


Ustawodawcy Kalifornii przygotowali ustawę, która ma sankcjonować ustawianie radarów hałasu, ale nie określili technologii, jaka ma być wykorzystana. Prawdopodobnie takiej technologii jeszcze nie ma. Ustawodawcy muszą mieć duże zaufanie do amerykańskich inżynierów, bo radary mają zacząć działać już o 1 stycznia przyszłego roku.

Pilotażowy program ma trwać pięć lat, tzn. do końca 2027 roku. Ograniczony też będzie tylko do sześciu miast w Kalifornii. Władze miast mają wyznaczyć drogi, na których radary hałasu zostaną ustawione. Miejsca te zostaną odpowiednio oznakowane, więc kierowcy będą ostrzeżeni, że mają zachować ciszę. To znaczy nie przyspieszać gwałtownie, nie zwiększać obrotów silnika, bo to powoduje wzrost emitowanego hałasu.

Problem polega na tym, że w przeciwieństwie do prędkości, kierowca nie dysponuje żadnym wskaźnikiem, jak zmienia się głośność jego silnika. Na szczęście za hałasowanie nie od razu dostanie mandat. Za pierwszym razem otrzyma tylko pouczenie i kara będzie darowana. Na razie nie określono wysokości mandatu za zbyt głośny silnik, a ustawodawcy zapewniają, że fundusze zebrane z mandatów posłużą udoskonalaniu infrastruktury wyciszającej.

Pomysłodawcy wprowadzenia radarów hałasu podkreślają, że przepisy nakładające limity na głośność silników istnieją od dawna. Rzadko jednak były egzekwowane i nowy rodzaj radarów ma to zmienić. To jednak wyzwanie dla konstruktorów, bo ustawodawcy postawili przed nimi więcej zadań niż tylko pomiar hałasu i wskazanie winnego.

Chevrolet Corvette ZR1 - kierowcy tego auta mogą zacząć dostawać mandaty z automatu.


W przepisach zapisano na przykład, że dopuszczalna maksymalna głośność silnika samochodu to 95 decybeli. Ale dla motorów limit wynosi 80 decybeli. Tak więc radar będzie musiał rozpoznawać rodzaj pojazdu - czy jest to samochód czy motor. W dodatku przepis dotyczy tylko motorów zbudowanych po 1985 roku. Czy w takim razie radar będzie musiał także rozpoznawać pojazdy zabytkowe?

Radar hałasu będzie najgroźniejszy dla właścicieli pojazdów, którzy dokonali w swoim samochodzie modyfikacji wydechu. Teoretycznie robi się to dla zwiększenia mocy, ale często jest to tylko zmiana brzmienia. Kierowcy cieszą się po prostu niższymi tonami, które mają przypominać sportowy samochód.

Ale też i prawdziwe samochody sportowe mogą łatwo paść ofiarą nowego typu radaru. Według testów magazynu motoryzacyjnego "Car and Driver", samochody Chevrolet Corvette ZR1 oraz McLaren 720S Spider (obydwa z roku 2019) emitują dźwięk o poziomie do 99 decybeli. Jeszcze większy pomiar dotyczył modelu z 2016 roku Porsche 911 GT3 RS. Samochód bez żadnych przeróbek, prosto z fabryki emitował maksymalnie aż 108 decybeli.

Egzekwowanie norm hałasu mogłoby teoretycznie zmusić producentów do oferowania w Kalifornii nieco zmodyfikowanych pojazdów. Podobnie jak to działo się przez wiele lat w przypadku norm emisji spalin. Zapewne jednak nie będzie to potrzebne, bo Kalifornia bardzo szybko przestawia się na samochody elektryczne. Ich silniki są bardzo ciche, co powoduje wręcz odwrotny problem - nie są słyszane przez pieszych. Rozwiązaniem problemu ma być instalowanie w nich głośników emitujących odpowiedni dźwięk.

Możesz podzielić się tą treścią ze znajomymi!