Koniec legendy Boeinga 747

Nawet osoby, które nie interesują się samolotami, słyszały zapewne określenie "Jumbo Jet". To nie jest oficjalna nazwa, ale potoczne określenie potężnego samolotu Boeing 747. Również jego wygląd jest dość powszechnie znany, ze względu na charakterystyczny "garb" w przedniej części kadłuba. Znajduje się tam drugi pokład, czyniąc samolot pojemniejszym.

Boeing właśnie wyprodukował ostatnią sztukę tego legendarnego wręcz samolotu. Pierwsza powstała ponad pół wieku temu, tzn. w 1968 roku. W minionym tygodniu obchodziliśmy 54. rocznicę pierwszego lotu, który odbył się 9 lutego 1969 roku. Łącznie powstało 1574 modeli 747 w różnych wariantach. Produkcja odbywała się w fabryce w Everett, w stanie Waszyngton. Na potrzeby Boeinga 747 zbudowano tam specjalny budynek, który według producenta jest największym na świecie pod względem objętości.

Dziś już mało kto o tym pamięta, ale astronomiczny koszt zaprojektowania modelu 747 omal nie zatopił firmę Boeing. Wynosił wtedy 1 miliard dolarów, co w przeliczeniu na dzisiejsze pieniądze oznacza 8,7 mld. Udało się jednak wykonać projekt w 28 miesięcy, a samolot stał się natychmiastowym przebojem. Przyniósł ogromne zyski. Już w 1970 roku Boeing sprzedał aż 93 samoloty tego typu. W tym 61 pasażerskich, 25 transportowych i 7 ze specjalnym przeznaczeniem.

Boeing 747 był też rewolucją dla zwykłych Amerykanów. Przed jego wprowadzeniem, lot do Europy był dla przeciętnej rodziny zbyt kosztowny. Duża pojemność 747 oraz niskie - jak na tamte czasy - zużycie paliwa spowodowało, że podróże na duży dystans stały się dostępne. Samolot okazał się też bardzo bezpieczny i wygodny w pilotowaniu. Zaufanie budziło wyposażenie go w cztery silniki. Dziś nawet największym samolotom zwykle wystarczają tylko dwa silniki.

Boeing budował cztery wersje modelu 747, mające tę samą długość 70,6 metra i różnie skonfigurowane. Były to modele 747-100, -200, -300 oraz -400. Mogły przewozić różną ilość pasażerów, przy różnym zasięgu. Model 747SP był do specjalnych przeznaczeń i był krótszy - miał 56 metrów. Natomiast ostatnią i największą wersją jest 747-8. Ma aż 76 metrów długości i przewozi 410 pasażerów w trzech klasach, na maksymalną odległość 8 tysięcy mil morskich (15 tys. km).

Model 747-8 był stworzony jako konkurent do europejskiego Airbusa A380 i parametrami był rzeczywiście atrakcyjną alternatywą. Boeing myślał o kontynuacji budowy coraz większych modeli: 747-500, -600, -700. Model 747-700 miał być tak duży, że "garb" miał się ciągnąć aż do ogona. Miał zabierać 650 pasażerów i oferować zasięg 8823 mil (14.200 km), czyli taki, jaki ma 747-400. Opracowano też wersję 747-Stretch (wydłużoną), która miała mieć aż 80 metrów długości. Model ten planowano jako początek całej nowej rodziny samolotów, w tym transportowca o udźwigu 150 ton!

Boeing 747-8 na gdańskim lotnisku im. Lecha Wałęsy.


Boeing uznał ostatecznie, że kierunek budowania olbrzymów jest niewłaściwy i wybrał budowę mniejszych samolotów. Dzięki nim, linie lotnicze rozbudowują siatkę połączeń i pomijają konieczność przesiadek w dużych portach lotniczych. Jednym z takich samolotów jest Boeing 787 Dreamliner, którego używają m.in. Polskie Linie Lotnicze LOT. Strategia Boeinga okazała się słuszna, bo ogromny A380 również stracił na popularności.

Obecnie w użyciu jest już tylko 44 sztuk różnych modeli Boeing 747 oraz ponad 300 transportowych "Jumbo Jetów". Ostatnie dwa pasażerskie samoloty tego typu wyprodukowano w 2017 roku. Od tego czasu produkowano już tylko po około 5 sztuk rocznie transportowców (i jeden specjalnego przeznaczenia). Pasażerskie 747 stanowią dziś zaledwie 2% światowej floty samolotów szerokopokładowych. A jeszcze w 1990 stanowiły aż 28%. Udział Boeingów wśród transportowców tego typu również spadł w tym samym okresie z 71% do 21%.

Do najbardziej znanych samolotów 747 należą dwa, oznaczone jako VC-25A. To maszyny wykorzystywane przez prezydenta i wiceprezydenta Stanów Zjednoczonych. Potocznie mówi się o nich Air Force One, ale w rzeczywistości takie określenie dotyczy każdej maszyny, którą aktualnie leci prezydent (w przypadku wiceprezydenta używa się określenia Air Force Two). Używane jest w komunikacji radiowej. Faktem jest jednak, że hasło Air Force One kojarzy się większości ludzi z Boeingiem 747.

Boeing był też pierwszym samolotem, którego użył prezydent USA. Jako pierwszy urzędujący przywódca Stanów Zjednoczonych, w powietrze wzniósł się Franklin D. Roosevelt. W 1943 roku, na pokładzie samolotu Boeing 314 Clipper przeleciał Atlantyk i wylądował w Casablance, w Maroku. Od tego czasu prezydenci używali różnych samolotów do podróży.

Od 1990 roku amerykański prezydent ma do dyspozycji dwa Boeingi 747-200B. To właśnie dwa wspomniane samoloty VC-25A, które zostały zbudowane specjalnie w tym celu i są używane do dziś. Wciąż są bardzo nowoczesne i wciąż wyposażane w coraz doskonalsze systemy obronne i kodowaną komunikację. Oczywiście wszystkie szczegóły nie są znane.

Samoloty mają już ponad 30 lat, więc mają być zastąpione nowymi. Może to być zaskoczenie, ale ponownie będą to Boeingi 747. Choć model ten nie jest już produkowany. Samoloty są jednak już przygotowywane do wykorzystania przez prezydenta i odpowiednio wyposażane. To modele ostatniej generacji 747-8. Ale co ciekawe, wcale nie były budowane dla prezydenta USA. Boeing zbudował je początkowo dla... rosyjskich linii lotniczych Transaero. Nigdy nie zostały jednak Rosjanom dostarczone.

Samoloty służące prezydentowi USA to Boeingi 747-200B.


Samoloty, które otrzymają oznaczenia VC-25B, mają mieć najnowocześniejsze zabezpieczenia. Wystarczy powiedzieć, że przy koszcie samolotu na poziomie poniżej 500 mln dolarów, wyposażenie obydwu ma kosztować 3,9 miliarda! Oprócz standardowego w wojskowych samolotach systemu tzw. flar, mających zmylić ewentualną rakietę, mają szereg innych zabezpieczeń. Należy do nich system przekierowywania rakiet wroga, a także zakłócania sygnału samonaprowadzającego rakietę na samolot. Prezydencka maszyna będzie też zabezpieczona przed niszczącym sygnałem elektromagnetycznym, który powstaje m.in. przy wybuchu bomby atomowej.

Nowością będzie też coś, co ma służyć wygodzie. Będą to wbudowane w samolot rozkładane schody. Przydadzą się na lotniskach, które nie są przystosowane do przyjęcia Boeinga 747-8. Jednocześnie VC-25B nie będą miały czegoś ważniejszego, co mają VC-25A - systemu tankowania w powietrzu. Taki system pozwala prezydentowi pozostać w powietrzu przez nawet kilka dni, choć - na szczęście - nigdy nie musiał być wykorzystany.

Nowe samoloty mają być gotowe dopiero w połowie roku 2025. Skorzysta z nich więc dopiero następny prezydent. Jego poprzednicy spierali się jednak o sposób pomalowania maszyn. Obecne nawiązują do tradycji sięgającej lat 60-tych. Prezydent Donald Trump wybrał nowy wzór, bazujący na kolorach amerykańskiej flagi. Prezydent Joe Biden początkowo nie zajął się tą sprawą, ale później ujawniono, że sposób pomalowania ma być jednak zmieniony. Jeżeli termin przygotowania samolotów do 2025 roku zostanie dotrzymany, następny prezydent może już nie mieć możliwości ponownej zmiany kolorów.

W 2025 roku może się też pojawić samolot, który postrzegany jest jako następca "Jumbo Jeta". Będą to najnowsze wersje modelu Boeing 777, który po raz pierwszy został pokazany już 1995 roku. Pierwszy model 777-200 miał zasięg 5235 mil przy 440 pasażerach. Model 777-300, który po raz pierwszy wzniósł się w 1998 roku, zabiera już 550 pasażerow. Model z 2004 roku o nazwie 777-300ER (extended range) ma zasięg wydłużony do 7370 mil.

Seria 777X ma się pojawić za dwa lata. Mniejszy model 777-8 ma zabierać 384 pasażerów i mieć zasięg 8730 mil. Model 777-9 zaoferuje 425 miejsca i zasięg 8390 mil. Wersja transportowa 777-8 jest już dostępna. Ma ładowność 70 ton, a więc praktycznie tyle samo co transportowiec 747-400. Koszt jego użytkowania w przeliczeniu na przewożoną tonę jest jednak aż o 25% niższy. "Jumbo Jet" z pewnością ma godnego następcę.

Możesz podzielić się tą treścią ze znajomymi!